[ Pobierz całość w formacie PDF ]
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
12.
13.
14.
15.
16.
17.
, otoczone gęstwą krzewów i smukłych drzew.
- Zaraz za torem kolejki wąskotorowej należy skręcić w prawo - wyjaśnił Rawa, gdy samochód minął skarpę.
- Znam tę dzielnicę - odparł kierowca i zapytał: - Który numer?
- Czwarty dom z kolei - wyjaśnił profesor. - Willa stoi nieco w głębi ogrodu. Z ulicy numer prawie niewidoczny.
Kierowca trochę przyhamował na zakręcie. Wjechali pomiędzy wysokie krzewy odgradzające ulicę Różyckiego od ulicy Kościuszki. Samochód zaczął zarzucać na mokrej, porżniętej koleinami drodze. Przystanął przed żelazną, ażurową bramą. Profesor wcisnął w rękę szofera dwudziestozłotowy banknot, po czym wysiadł z samochodu, który wkrótce znikł w wylocie opustoszałej ulicy.
Rawa przybliżył się do żelaznej furtki, obramowanej dwoma kamiennymi słupkami. Na każdym z nich, na wysokości twarzy dorosłego mężczyzny, widniały trzy błyszczące, metalowe ozdoby, Wykonane w kształcie wypukłej, okrągłej tarczy. Profesor przystanął przed słupem, w który wmurowane były zawiasy furtki. Dotknął dłonią środkowej tarczy, następnie wykonał nią płaski półobrót w kierunku ruchu wskazówek zegara. W odsłoniętym w ten sposób otworze ukazało się wgłębienie kryjące wylot tuby.
“Nie mam kluczy!” zawołał półgłosem.
Rygiel szczęknął w zamku. Furtka sama otworzyła się szeroko. Dwóch mężczyzn, obserwujących Rawę z ukrycia w pobliskich zaroślach, porozumiewawczo trąciło się łokciami.
Furtka znów sama zamknęła się, gdy profesor wszedł do ogrodu.
Kilkanaście metrów za parkanem znajdowała się wśród drzew obszerna jednopiętrowa willa z wykuszami i wejściem osłoniętym dość głębokim podcieniem. Parter domu zbudowany był z ciosanego białego kamienia, wyżej zaś mur tworzyły nietynkowane, czerwone cegły. W frontowej ścianie widniało tylko jedno małe i okrągłe jak okrętowy iluminator okienko, dzięki czemu dom sprawiał wrażenie dość ponurej, ufortyfikowanej budowli.
Profesor znalazł się wkrótce w głębi podcienia przed drzwiami bez klamki. Nad wbudowaną w nie płaskorzeźbą głowy robota z rozchylonymi ustami i oczami widniała emaliowana tabliczka z zagadkowym, czarnym napisem:
“Powiedz kim jesteś, a dowiesz się, czy zastałeś gospodarza w domu.”
Profesor Rawa nie tracąc czasu pochylił się ku robotowi i szepnął:
“Sezam...”
Jak za wypowiedzeniem zaklęcia legendarnego Ali Baby drzwi otworzyły się bezszelestnie. Profesor przekroczył próg domu. Światło samoczynnie zapłonęło w żyrandolu zwisającym z sufitu. Rawa uważnie rozejrzał się po obszernym hallu. Wszystkie przedmioty znajdowały się na właściwych miejscach. W domu panowała niczym nie zmącona cisza. Profesor ominął lustro wbudowane w środek ściennego wieszaka. Nie zdejmując płaszcza ani kapelusza, stanął przed dużymi, dwuskrzydłowymi drzwiami bez klamki. Lekko przesunął lewą dłonią po bocznej futrynie.
Drzwi same otworzyły się cicho...
Rawa błyskawicznym, niespokojnym spojrzeniem obrzucił swoją pracownię. Dopiero po dłuższej chwili ucho mogło uchwycić leciuteńki szum urządzeń klimatyzacyjnych. Wszędzie panowała idealna czystość i porządek. Pośrodku sali stał długi i szeroki, jasny stół. Na nim znajdował się z boku mały mózg cybernetyczny i różnego rodzaju przyrządy pomiarowe, z wyglądu podobne do telewizorów, anteny, mikrofony, magnetofony, lampy radiowe i telewizyjne wmontowane w jakieś aparaty, wzmacniacze oraz duże i małe skrzynki z ekranami, tarczami lub wskaźnikami i strzałkami, rozmaite urządzenia elektromechaniczne.
W głębi pracowni była nisza zakryta czteroskrzydłowym parawanem. Rawa podbiegł do niej. Gwałtownym szarpnięciem odsłonił jedno skrzydło parawanu. Strumień jasnego światła automatycznie oświetlił fotel, w którym siedział mężczyzna słusznego wzrostu i silnej budowy ciała. Zewnętrznie stanowił wierną kopię profesora Rawy. Z lekko odchyloną do tyłu głową spoglądał w sufit szklistymi, nieruchomymi oczami. Opuszczone w dół ręce bezwładnie zwisały ku posadzce.
Westchnienie ulgi wyrwało się z ust profesora Rawy, gdy ujrzał swego sobowtóra siedzącego za parawanem. Zaraz jednak pochylił się ku niemu, obrzucając go badawczym spojrzeniem... Teraz od razu spostrzegł w marynarce na lewej piersi szerokie rozcięcie, jak po pchnięciu nożem.
Profesor Rawa zachmurzył się i bardzo zaniepokojony szepnął:
“Ach, więc to tak!”
Nie tracąc czasu podbiegł do stołu stojącego na środku pracowni. Nacisnął klawisz telewizora. Pochylony nad stołem utkwił wzrok w dużym ekranie, na którym kolejno zaczęły ukazywać się wnętrza innych pomieszczeń w domu: jadalnia, gabinet i zarazem jego sypialnia, pokój syna, pokój gościnny, kuchnia, strych, a w końcu garaż z połyskliwym, niebieskim Wartburgiem. Nigdzie nie było żywego ducha.
Rawa wyłączył telewizor. Niemal przerażony pobiegł następnie w róg pracowni, gdzie naprzeciwko drzwi wejściowych mieścił się przyrząd o kształcie stojącego zegara. Zamiast tarczy ze wskazówkami posiadał ekran, nad nim zaś ruchomy obiektyw. Był te aparat nazwany przez wynalazcę “Ego”, co w języku łacińskim oznaczało “ja” lub “ja sam”. Ego był niezawodnym okiem i uchem profesora, bowiem mógł ukazywać osoby, które mimo surowego zakazu wchodziły do pracowni podczas jego nieobecności, a nawet powtarzać ich rozmowy.
Rawa uruchomił przyrząd. Zaraz też ciszę zakłócił głos ostrzegający kogoś, aby samowolnie nie przekraczał progu pracowni. Wkrótce na ekranie pojawił się obraz pokoju, w którym obecnie przebywał profesor Rawa. Słychać było przyciszoną rozmowę dwóch mężczyzn. Naraz jakiś zamaskowany osobnik pochylił się nad długim stołem.
“Precz z rękoma! Możesz niechcący uruchomić system alarmowy!” ostrzegł drugi intruz również kryjący twarz pod maską. Jego prawa dłoń, schowana w kieszeni płaszcza, zapewne zaciskała się na rękojeści broni.
“Masz rację, to diabelski dom!” mruknął pierwszy osobnik i natychmiast cofnął się od stołu. Ostrożnie podszedł do parawanu. Odsłonięte jedno skrzydło pozwalało ujrzeć jaskrawo oświetlony, pusty fotel.
“A więc sobowtór wychodził z pracowni podczas mej nieobecności...” szepnął Rawa gniewnie marszcząc brwi.
Po krótkiej naradzie intruzi wycofali się ku drzwiom. Potem Ego znów ostrzegał kogoś. Na ekranie pojawiło się trzech chłopców i dziewczynka.
Profesor Rawa nieco rozchmurzył się na widok syna, lecz zaraz znów spochmurniał. Więc jednak Andrzej odważył się wprowadzić tutaj swoich przyjaciół. Wszakże nie miał czasu na zastanawianie się nad nieposłuszeństwem syna, gdyż nowe sceny na ekranie i rozmowy dzieci przykuły jego uwagę.
Dzieci otaczały siedzącego w fotelu sobowtóra, rozmawiały z nim. Sobowtór cierpliwie odpowiadał na ich pytania, spacerował, wykonywał różne czynności. Następny z kolei obraz przedstawiał sobowtóra wychodzącego z Andrzejem z pracowni, a w końcu myszkującego po niej obcego mężczyznę.
Po jakimś czasie Rawa głęboko wzburzony wyłączył aparat. Niezwykłe relacje Ego spotęgowały niepokój, jaki ogarnął go w Londynie po telefonicznej rozmowie z oficerem śledczym milicji katowickiej, który doradził mu jak najszybszy powrót do domu. Profesor teraz nabrał pewności, że alarmujące podejrzenia milicji były jak najbardziej uzasadnione. W jego domu naprawdę czaiło się groźne niebezpieczeństwo. Aby móc skutecznie stawić mu czoła, zaczął porządkować kolejność wydarzeń.
A więc przede wszystkim na dwa dni przed wyjazdem Rawy do Anglii jego syn, Andrzej, wykradł się w nocy z domu. Dlaczego to uczynił...?
oraz szczególnie z nią związanych - automatyki i elektroniki. Dzięki swym dużym uzdolnieniom osiągnął w pracy wprost niezwykłe wyniki i dokonał kilku wynalazków. Był również współkonstruktorem produkowanych w Polsce maszyn analogowych, służących do obliczania równań różniczkowych oraz matematycznych maszyn cyfrowych, zwanych popularnie mózgami elektronowymi. Dla Instytutu Podstawowych Problemów Techniki prowadził badania naukowe we własnej pracowni, przylegającej do jego prywatnego mieszkania. Dla rozwiązywania niektórych zagadnień w zakresie elektroniki i cybernetyki, profesor musiał nieraz najpierw rozwikłać szereg drobnych, lecz niemniej ważnych problemów, toteż niemal codziennie zamykał się do późnej nocy w ciszy obszernej pracowni, wyposażonej w różne najnowocześniejsze przybory oraz urządzenia.
Szczególnie wiele zainteresowania i czasu poświęcał profesor Rawa jednej z ważniejszych metod cybernetyki, to jest modelowaniu. Budowane przez niego na wzór żywych organizmów modele maszyn cybernetycznych, pozwalały mu sprawdzać słuszność założeń i rozważań teoretycznych oraz jednocześnie dostarczały niezmiernie ciekawych materiałów obserwacyjnych do badań układów znacznie bardziej złożonych, zachodzących w żywym organizmie.
Zdarzało się często, że podczas badań nad poszczególnymi częściami maszyn cybernetycznych, profesor odkrywał nowe możliwości dla rozszerzenia ich działania. Wówczas, całkowicie pochłonięty nowym pomysłem, nie widywał się z nikim przez kilka dni. W tym czasie nawet jego syn nie miał dostępu do niego. Nie oznaczało to, że wynalazca całkowicie zrywał kontakt z otoczeniem. Rozmieszczone niemal w całym domu urządzenia telewizyjne umożliwiały mu czuwanie nad jedynakiem oraz kontrolowanie wszystkiego, co działo się w willi i najbliższym jej otoczeniu. Aby uchronić się przed zbytnią ciekawością nieproszonych gości, profesor zabezpieczył swą posiadłość, a szczególnie pracownię, całym systemem specjalnych urządzeń alarmowych.
Rawa był wdowcem. Po śmierci żony, synem jego opiekowała się szwagierka, zamieszkała w pobliżu na ulicy Fitelberga. Dopiero po ukończeniu dwunastu lat Andrzej wprowadził się na stałe do domu ojca. Chłopiec odziedziczył zamiłowanie do techniki i zdolności matematyczne. Uczył się doskonale, z zapałem uczęszczał do pracowni mechanicznej w Pałacu Młodzieży, a gdy tylko ojciec na to pozwalał, wszystkie wolne chwile spędzał w jego pracowni, obserwując z niezmiernym zainteresowaniem niezwykłe doświadczenia. Najwięcej zajmowała go automatyka i sterowanie. Profesor-wynalazca nie skąpił synowi pouczających wyjaśnień, udzielał wskazówek, toteż Andrzej w bardzo krótkim czasie przeniknął wiele jego drobnych tajemnic naukowych.
Andrzej, wyłączywszy głośnik budzika, leżał nieruchomo odwrócony twarzą do ściany. Pełen niepokoju oczekiwał, czy przypadkiem nie rozbłyśnie w pokoju światło. Ojciec od wielu już dni nie opuszczał pracowni. Przeprowadzał jakieś kontrolne doświadczenia przed wyjazdem do Londynu na zjazd cybernetyków. Tym niemniej dzięki istniejącym w domu urządzeniom mógł o każdej porze dnia i nocy obserwować syna, słyszeć jego głos. Andrzej zazwyczaj zwierzał się ojcu ze wszystkich swoich zamierzeń, tym razem wszakże musiał zachować ostrożność. Ojciec na pewno nie pozwoliłby mu na tak wczesne wyjście poza obręb domu i Andrzej nie dotrzymałby przyrzeczenia, uroczyście złożonego wobec wszystkich członków nowo powstałego Klubu Poszukiwaczy Przygód.
Założycielem Klubu był Marek, szkolny kolega Andrzeja. Obydwaj chłopcy mieszkali w sąsiedztwie i przyjaźnili się mimo różnych upodobań. Marek stale marzył o niezwykłych przygodach. Czytywał książki podróżnicze, uwielbiał bohaterskich Indian, entuzjazmował się wyświetlanym w telewizji seryjnym filmem o perypetiach Zorro i z zapałem organizował zawadiackie zabawy. Andrzej natomiast pasjonował się techniką. Naśladując ojca stale coś majstrował bądź studiował odpowiednie podręczniki i jedynie podczas wakacji oddawał się pod komendę żądnego przygód przyjaciela.
Właśnie na początku wakacji Marek zorganizował “tajne stowarzyszenie”, nazwane w regulaminie Klubem Poszukiwaczy Przygód. Oprócz Andrzeja zwerbował na członków Klubu jego młodsze cioteczne rodzeństwo: Maćka i Bożenę. Na inauguracyjnym zebraniu wszyscy przybrali odpowiednie pseudonimy, czyli nazwiska, pod którymi mieli występować, a następnie Murek zaproponował uczcić fakt powstania Klubu jakimś śmiałym czynem. Wtedy to właśnie dziewięcioletnia Bożena pierwsza pospiesznie przypieczętowała decyzję:
“Wódz Cętkowana Twarz ma rację, musimy coś zrobić! Już wiem! Napadniemy na obóz harcerzy!” - zawołała z entuzjazmem.
...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]Pokrewne
- Home
- Alistair MacLean - Złota dziewczyna 1 - Złota dziewczyna, E Książki także, Alistair MacLean, Złota dziewczyna
- Alex Kava - W ułamku sekundy[JoannaC], KSIĄŻKI(,,audio,mobi,rtf,djvu), Nowy folder, Alex Kava - W ułamku sekundy[JoannaC]
- Aleksander Sołżenicyn - Dwieście lat razem t 1, E Książki także, Aleksander Sołżenicyn, Sołżenicyn Aleksander
- Al-Baz-Rania---Oszpecona, KSIĄŻKI(,,audio,mobi,rtf,djvu), Nowy folder, [TORRENTCITY.PL] Al-Baz Rania - Oszpecona [PL] [][]
- Aleksander Sołżenicyn - Oddział chorych na raka, E Książki także, Aleksander Sołżenicyn, Sołżenicyn Aleksander
- Alistair MacLean - Goodbye, Książki, Alistair MacLean
- Aldous Huxley - Nowy wspaniały świat, Książki, Nowy wspaniały świat, Wersja e-book
- Altman John - Obserwatorzy, E Książki także, Altman, John
- Albert Camus - Upadek, ►Dla moli książkowych, Camus, Albert
- Aleksander Świętochowski DUMANIA PESYMISTY, Polonistyka, HLP po 1864 roku
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- cukrzycowo.xlx.pl