[ Pobierz całość w formacie PDF ]



 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Śmierć na horyzoncie

 

 

 

Ś

wiatła...  Szybciej,  potrzebuję światła... Trzęsącą się ręką obmacuję szafkę nocną w poszukiwaniu włącznika lampki.

W końcu udaje mi się go znaleźć. Łagodne światło zalewa pokój. Obiegam go wzrokiem, zatrzymując się na każdym meblu. Chcę się przekonać, że to wszystko jest rzeczywiste. Serce wali w piersi jak oszalałe, trudno mi złapać oddech, koszula nocna jest mokra od potu, czuję, jak lodowate krople spływają po ciele. Odruchowo przesuwam ręką po oczach i twarzy. Żyję. Jed­ nak żyję. To był tylko koszmar, zły sen. Powoli obracam się na łóżku, poprawiam poduszkę, aby znowu zasnąć. Obo k mnie mąż lekko się porusza i pomrukuje, po czym odwraca się do ściany i zasypia. Przez parę minut pozostaję nieruchomo, potem gaszę światło i na nowo wślizguję się pod cienkie przykrycie na naszym łóżku. Nie chcę zasypiać. Na pewno nie. Za bardzo boję się znowu zapaść w ten okropny sen, przez który się obudzi­ łam. Patrzę na męża i nie chcę go widzieć obok siebie. Sen może mnie przestraszył, ale tak naprawdę to mąż mnie przeraża.

 

 

 

 

 

Sceny, jedna po drugiej, przelatują mi przed oczami, wryły mi się w pamięć, nie mogę ich stamtąd usunąć, utrwaliły się w ciem­ ności i nocnej ciszy.

...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl