[ Pobierz całość w formacie PDF ]
PAN JOWIALSKI
KOMEDIA W CZTERECH AKTACH
OSOBY
PAN JOWIALSKI
PANI JOWIALSKA, JEGO ŻONA
SZAMBELAN JOWIALSKI, ICH SYN
SZAMBELANOWA, JEGO ŻONA
HELENA, CÓRKA SZAMBELANA Z PIERWSZEGO MAŁŻEŃSTWA
JANUSZ
LUDMIR
WIKTOR
LOKAJ
RZECZ DZIEJE SIĘ NA WSI, W DOMU P. JOWIALSKIEGO
Głodnego żołądka bajką nie
zabawić, racją nie odbyć.
And. Maks. Fredro
AKT PIERWSZY
Ogród.
SCENA PIERWSZA
Ludmir, Wiktor.
Obadwa w dreliszkowych szpencerach, słomianych kapeluszach, tłumaczki na plecach. - Ludmir wchodzi na scenę, oglądając się na wszystkie strony.
WIKTOR
za sceną
Dokąd! dokąd! - Ja dalej nie idę.
LUDMIR
Jeszcze tylko kilka kroków, panie kolego; dwadzieścia, nie więcej; tu, pod to drzewo. - Patrz, co za boskie miesce do spoczynku: chłód, trawnik, strumyk szemrzący...
WIKTOR
wchodzi kulejąc, z tłumoczkiem w ręku
Chmury! Góry! Księżyc! Gwiazdy! - wszystko razem w twojej głowie, (rzucając tłumoczek i kapelusz pod drzewo) Dobrze mi tak! Bardzo, bardzo dobrze! - Po kiego diabła mnie było wdawać się z poetą! Z tym szalonym człowiekiem! (kładzie się na ziemi koło tłumoczka, Ludmir chodzi nucąc) Kto dobrze wiersze pisze, myślałem, że i dobrze w głowie mieć musi - ale gdzie tam! Co inszego papier, co inszego świat, (po krótkim milczeniu) Śpiewaj sobie, śpiewaj!
LUDMIR
Cóż mam robić?
WIKTOR
Nie słyszałeś, com mówił?
LUDMIR
Słyszałem.
WIKTOR
Ja to do ciebie mówiłem.
LUDMIR
Wiem.
WIKTOR
Przeklęta flegma!
LUDMIR
Nie flegma, ale cierpliwość. - Spocony, napiłeś się nieostrożnie zimnej wody i paraliż tknął twój rozum, ale ja zaczekam - mam nadzieję, że wróci do zdrowia.
WIKTOR
zrywając się siada
Ja rozum straciłem? ja? - A to mi się podoba!
LUDMIR
Chwała Bogu, że ci się coś przecie podoba.
WIKTOR
Ale pewnie nie to, że, ubrany jak na redutę, włóczę się od wsi do wsi. Ale na rozum nigdy za późno, rób więc sobie, co chcesz, a ja wiem, co zrobię.
LUDMIR
Na przykład?
WIKTOR
Pójdę, najmę wózek...
LUDMIR
Z końmi czy bez koni?
WIKTOR
Z końmi czy osłami - najmę do pierwszej poczty, a stamtąd pocztą wracam do domu.
LUDMIR
A potem?
WIKTOR
coraz niecierpliwiej
A potem wielkimi literami napiszę...
LUDMIR
Wyrysuj lepiej, bo piszesz nietęgo, a rysujesz ładnie.
WIKTOR
Więc wyrysuję, wyrysuję łokciowymi literami...
LUDMIR
Gotyckimi zapewne, z różnymi...
WIKTOR
Jakimi bądź, nieznośny i przeklęty poeto - ale jak najwyraźniejszymi: że szalony, szalony i jeszcze raz szalony, kto się wdaje ze stworzeniami nazwanymi poety.
LUDMIR
A ten łokciowy - wszak łokciowy?
WIKTOR
Sążniowy.
LUDMIR
Sążniowy, wyrysowany napis?
WIKTOR
Zostawię dla dzieci, wnuków, prawnuków.
LUDMIR
Więc chcesz się żenić?
WIKTOR
Być może.
LUDMIR
Bo przecie nie zechcesz mieć wnuków, prawnuków...
WIKTOR
Koniec końców, wracam do mojego cichego pokoiku, do moich obrazów, do moich ołówków.
LUDMIR
śpiewa
Niemądry, kto śród drogi
Z przestrachu traci męstwo...
WIKTOR
Powiedz mi, po co ja się włóczę za tobą?
LUDMIR
Twoja teka, napełniona rysunkami, za mnie odpowie.
WIKTOR
z przesadą
"Chodź ze mną, Wiktorze! Udamy się w odłogiem leżącą krainę, tam pierwotną naturę śledzić będziemy. - Zamki na śnieżnych szczytach Karpatów, nieme świadki przeszłości - skały zwieszone, co chwila od wieków grożące upadkiem - potoki rwiące czarne świerki i kwieciste róże razem - do nowych dzieł natchną nas obu. Tam, dalecy świata..." Ale gdzie ja mogę sobie przypomnieć te wszystkie słowa, którymi dnie całe jak syrena...
LUDMIR
Tylko nie - "z Dniestru", bardzo proszę,
WIKTOR
Jak syrena więc z Pełtewy, nęciłeś mnie do tej nieszczęsnej podróży. - I zamiast zamków, skał, potoków, jakiejś dzikiej, okropnej i zachwycającej razem natury, której nawet wyobrażenia mieć nie mogłem - włóczymy się od karczmy do karczmy. Tam, podparty na ręku, słuchasz godzinami całymi rozmowy chłopów, Żydów, furmanów i każesz mi rysować jakiegoś pijanego mularza, rachującego Żyda, rozprawiającego organistę.
LUDMIR
Ach, organista, organista! ten wart milijona, ten cię unieśmiertelni - udał ci się doskonale! Tylko trzeba, abyś go trochę poprawił - podbródek za duży. Wyborny, wyborny organista! pokaż no go.
WIKTOR
Daj mi święty pokój! Wolisz ty pokazać salceson i wino.
LUDMIR
Aha! otóż i słowo zagadki - pan głodny, pan złego humoru. Zaraz panu służyć będę. (dostając) Ale to jednak zakała dla sztuk pięknych, że wy, pęzlikowi i ołówkowi panowie, tak jesteście chciwi tego materyjalnego pokarmu.
WIKTOR
A wy, kałamarzowi i piórowi, tylko powietrzem żyjecie! tylko natchnieniem muzy! Uderz więc w złoty bardon, wnieś pieśni wieszcze - niech kamyki tańcują, drzewa płaczą, a ja tymczasem jeść będę.
Czas jakiś milczenie.
Powiedz mi, mój kochany Ludmirze...
LUDMIR
Oho! "kochany Ludmirze". - Salceson skutkował.
WIKTOR
Żart na stronę - powiedz mi, czego ty się dobrego spodziewasz w twoich brudnych karczmach? Czego ty szukasz między prostym ludem?
LUDMIR
Prostego rozumu.
WIKTOR
Piękny rozum! Piją i po pijanemu bają.
LUDMIR
Jedz jeszcze, jedz, kochany Wiktorze, bo z twojej uwagi miarkuję, żeś jeszcze diable głodny. - Każdy nasz spoczynek, każdy nocleg w karczmie, nie byłże godnym opisania?
WIKTOR
Szkoda pióra!
LUDMIR
Ach, kiedy też już zejdziemy z tych woskowanych posadzek, na których ciągle kręcimy się i kręcimy aż do nudzącego zawrotu głowy. - Znajdziesz, bądź pewny, między prostym ludem: rozsądek, dowcip, przenikliwość, przebiegłość, lecz inaczej wyrażone; może za ostro, ale za to i lepiej. Tam wszystko właściwe nosi nazwisko: kmotr zowie się kmotrem, a łotr łotrem; tam w każdym wyrazie jest myśl, dobra czy zła, ale jest. Nie tak jak w naszych salonach - kwiaty na kwiaty sypią, a dmuchniej, nie ma nic, zupełnie nic. Dlatego też i my autorowie wolemy trzymać się kwiecistych nicości - łatwiej stroić niż tworzyć. - Ty wina pić nie będziesz?
WIKTOR
Dlaczego nie będę pić?
LUDMIR
wypiwszy
Myślałem, że nie będziesz - dla złego humoru; nic tak nie szkodzi jak wino na żółć wzburzoną.
WIKTOR
Dolejże!
LUDMIR
Jak te Van-Dyki piją! - Oddajże mi szklaneczkę.
WIKTOR
Dopieroś wypił,
LUDMIR
Otóż... coś miałem mówić... (pije) Razem wydamy opis naszej podróży; do każdego rozdziału ty dołączysz rycinę.
WIKTOR
Otóż to! to rzecz cała. - Chciał rycin do swoich baśni i pokazał mi gruszki na wierzbie. A ja, ja głupi, dałem się uwieść jakimiś zamkami.
LUDMIR
Po części prawda... ale i w Karpatach będziemy.
WIKTOR
Jakbym tam już był,
LUDMIR
Może uda nam się spotkać z Szandorem.
WIKTOR
Z co za Szandorem?
LUDMIR
No, z Szandorem, romantycznym hersztem rozbójników, o którym rozpowiadają cuda złego i dobrego razem.
WIKTOR
Nie ciekawym poznać pana Szandora.
LUDMIR
Przekonasz się, że jest mnóstwo najpiękniejszych widoków, godnych twojego pęzla.
WIKTOR
I mnie było być tak ślepym! Mnie było jemu wierzyć! Mnie o głodzie i chłodzie włóczyć się dla jego rycin!
LUDMIR
z udanym zachwyceniem
Patrz, i tu - nie boskiże to widok? Ten dom w kwiatach - ta rzeka - drzewa - dalej wioska - w głębi sine Karpaty...
WIKTOR
W samej rzeczy - piękny widok; i światło - jak ładnie pada na te świerki...
LUDMIR
klękając
Mam ci służyć za stolik? Połóż tekę na mojej głowie.
WIKTOR
chwyta tłumoczek, potem rzuca
Nie, nie, znowu mnie chcesz zbałamucić.
LUDMIR
z udanym zachwyceniem
To światło! to światło! A ten cień! Ach, jestem w zachwyceniu!
WIKTOR
A ja nie. - I rób, co chcesz, ja wracam do domu.
LUDMIR
prosząc
Wiktorze, zostań.
WIKTOR
Nie mogę.
LUDMIR
Wiktorku.
WIKTOR
Ledwie postąpić zdołam.
LUDMIR
Wiktoreczku! Van-Dyku! Rubensie!
WIKTOR
Daremne gadanie.
LUDMIR
wstając
Niechże cię kaci porwą, przeklęty bazgraczu! Ale przynajmniej przyrzekasz, że zastanę rysunki wykończone?
WIKTOR
Ja bazgracz?
LUDMIR
Nie, nie. - Ty wiesz, że jesteś mój Van-Dyk, Salvator Rosa.
WIKTOR
Van-Dyk i Salvator Rosa - co ten plecie!
...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]Pokrewne
- Home
- Alistair MacLean - Złota dziewczyna 1 - Złota dziewczyna, E Książki także, Alistair MacLean, Złota dziewczyna
- Alex Kava - W ułamku sekundy[JoannaC], KSIĄŻKI(,,audio,mobi,rtf,djvu), Nowy folder, Alex Kava - W ułamku sekundy[JoannaC]
- Al-Baz-Rania---Oszpecona, KSIĄŻKI(,,audio,mobi,rtf,djvu), Nowy folder, [TORRENTCITY.PL] Al-Baz Rania - Oszpecona [PL] [][]
- Alistair MacLean - Goodbye, Książki, Alistair MacLean
- Aldous Huxley - Nowy wspaniały świat, Książki, Nowy wspaniały świat, Wersja e-book
- Altman John - Obserwatorzy, E Książki także, Altman, John
- Albert Camus - Upadek, ►Dla moli książkowych, Camus, Albert
- Alistair MacLean - Zegnaj Kalifornio, książki e, Alistair MacLean
- Alex Kava - Maggie O'Dell 06 - Zabójczy wirus, Ebooki - beletrystyka
- Aleksander Fredro - Pan Jowialski, E-book, A
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aceton.keep.pl