[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Józef Adam KosińskiAlbum rodzinne Jana LechoniaCzytelnik Warszawa 1993WYPOŻYCZALNIA NR 7607/0030183Wstęp Stanisław KaszyńskiIndeks osób Józef A. Kosiński Opracowanie graficzne Maciej BuszewiczPozycja dotowana z funduszu Komitetu Badań Naukowych(c) Copyright by Józef Adam Kosiński, 1993 ISBN 83-07-01823-4WstępNiezwykła to ksišżka. Niezwyczajna i rzadko u nas występujšca jako gatunek opowieci biograficznej. Bohater tej ksišżki, pojawiajšcy się w jej tytule, jawi się w tle, jest jednš z postaci krelonego zbiorowego portretu rozgałęzionych rodów - Serafi-nowiczów (ojca) i Niewęgłowskich (matki), rodziców Jana Lechonia. Józef Adam Kosiński, ostatni z linii Serafinowiczów (po kšdzieli), autor szeregu cennych prac o poecie, podjšł trud zaiste mozolny i wdzięczny przecież - napisania gawędy o rodzie. Przywiecało mu przy tym następujšce pytanie: kim był właciwie Leszek Serafinowicz, zanim został Janem Lechoniem?Kilka wznowień utworów poetyckich, zbiór fragmentów dramatycznych, edycja nie ukończonej powieci, tom szkiców i recenzji teatralnych, listy do Anny Jackowskiej, ułamki Dziennika - oto wszystko z rzeczy oryginalnych wydanych w kraju po roku 1956, odkšd zaczšł się pomiertny żywot wybitnego poety. Nie wymieniajšc szkiców i artykułów, komentarzy i przyczynków, częciowo jedynie rozwietlajšcych skłębione życie, osnute jeszcze dzi niejednš tajemnicš, nie mamy solidnej biografii. Z różnych powodów. Kto chce, może uznać to za paradoks, że nie dysponujšc jeszcze gruntownie opracowanš kronikš życia Lechonia, jeden z najbardziej kompetentnych ad hoc autorów skomponował najpierw kronikę całej rodziny poety, jego samego sytuujšc w końcowym rozdziale-portrecie.Że odkrywanie przypadłoci życiowych osób nie tylko najbliższych, również i dalszych z kręgu twórcy ułatwia rozpoznanie jego natury, predyspozycji, wewnętrznego dziedzictwa - takie przewiadczenie nie jest pozbawione racji. Hołduje temu Kosiński. "Trzeba wydobyć ich z zapomnienia - pisze - bo oni to włanie [członkowie rodziny - przyp. S.K.], nikomu nieznani, romantycy z usposobienia, pozytywici z przekonań, przekazali małemu Leszkowi swš goršcš miłoć Ojczyzny, jakš czšstkę swych upodobań, marzeń, poglšdów, a nawet kompleksów". Sondowanie upostaciowanej przeszłoci w poszukiwaniu przeróżnych tropów i ladów nie byłoby jednak możliwe bez rozległej dokumentacji. Ustne przekazy, z których zasobów autor skwapliwie korzysta, nie na wiele by się przydały jako tworzywo nieomal z pogranicza fikcji. Szczęliwym trafem z pożogi dwóch wojen ocalała w Sieradzu, miecie rodzinnym synów i córek seniora Serafinowicza, niezmiernie bogata korespondencja. Oprócz niej, akt archiwalnych i pamištek - wród nich poczet wspaniałych fotografii - aż kilkadziesišt notesów z lat 1880-1914 z prowadzonym w nich pedantycznie przez jednego z sieradzkich Serafinowiczów rejestrem codziennych ekspensów. Z Warszawy szły kartki i listy do Sieradza i Łasku, stšd do stolicy, gdzie mieszkali rodzice Lechonia; członkowie rodziny odwiedzali się wzajemnie doć często, przyjanili. Z tym korpusem korespondencyjnym krzyżowały się rozmaite przesyłki pocztowe, pochodzšce od innych członków familii. Żywotne i serdeczne były te więzi, powiadcza je sam Lechoń w nowojorskim Dzienniku. Drobiazgowo (fenomenalna pamięć!) rekonstruuje on dzieje rodziny, np. nie bez poczucia dumy przywołuje wojskowš służbę pradziada Józefa, a z własnych już wspomnień ewokuje fragmenty rozmów, strzępki spotkań, bystro podpatrzone ciekawostki obyczajowe, zasłyszane opinie i poglšdy, charakterystyki cioć i stryjów.A listów z okresu ponad stuletniego zachowało się kilka tysięcy; jest to niewštpliwie jeden z nielicznych u nas zbiorów tego rodzaju, prawdziwie bezcenny. Nie bez emocji, drżenia serca, przeglšdałem je kiedy, odczytujšc niewielki fragment korespondencji, bez nieodzownej wówczas orientacji w biografiach nadawców i odbiorców. Różne kształty tych listów, formaty, kolory, już wyblakłe, wypłowiałe z niegdysiejszych różów i błękitów, koperty z obcymi znaczkami, kartki z widokami miast i badów, dukty pisma - pochyłe, wyprostowane, poród nich - liciki małego Leszka...O czym pisano?Prawie o wszystkim, o tym, co łšczyło się bezporednio z codziennš, szarš zazwyczaj i skromnš egzystencjš, która trapiła po równi i warszawskich, i prowincjonalnych Serafinowiczów. A więc o pracy zawodowej i społecznej - szczególnie wiele informacji o tych sprawach w listach rodziców poety - o dzieciach, ich wychowaniu, szkole, o zdrowiu, chorobach, o małych i większych radociach i kłopotach,8czasem pojawia się jaka ogólniejsza refleksja - o przemijaniu żywota, sformułowana zresztš powcišgliwie, mimochodem, jak by przystało na pokolenie mylšce w kategoriach pozytywistycznych zasad. Ów pozytywizm, chętnie podkrelany przez autora, sprowadzał się, jak wolno przypuszczać, do trzewego, oszczędnego modus vivendi, typowego dla wszystkich zgoła ludzi, pilnie liczšcych grosz, niezależnie od czasu i tendencji. W listach pochodzšcych sprzed pierwszej wojny wiatowej bardzo rzadko pisze się o sprawach politycznych. Po roku 1918, w listach mężczyzn, raz po raz pobrzmiewajš echa wydarzeń politycznych, rozprawia się o nich z punktu widzenia własnych interesów, w wietle negatywnie przeżywanej rzeczywistoci. A więc w ten sposób, w jaki zwykło się oceniać politykę, jej sprawców i egzekutorów. Np. zaskakujšco wczenie, w grudniu 1918 roku, ojciec Lechonia pisze o sympatiach proendec-kich, wyraża w Bogu nadzieję, iż "nie dopuci, by dzisiejsi władcy długo rzšdzili krajem"; illo tempore władzę sprawował gabinet socjalisty Jędrzeja M oracze wskiego. Albo - cała rodzina, z wyjštkiem Leszka i jego młodszego brata, Wacława, co najmniej nieprzyjanie i nieufnie odnosiła się do marszałka J. Piłsudskiego. O ile rozpolitykowanie można uznać za cechę polskš, o tyle antyklerykalizm nieco zaskakuje. Pisze Kosiński: "Serafinowicze do religii odnosili się doć obojętnie, a do tego byli zdecydowanymi antyklerykałami w tym przede wszystkim znaczeniu, że do kleru (tak w sutannach, jak i habitach) nastawieni byli negatywnie, ani kontaktu z nim nie szukali, ani wpływom jego nie ulegali, choć oczywicie były jednostki wród duchowieństwa, które cenili i poważali za ich osobistš prawoć i zgodnoć życia z głoszonymi z kazalnicy poglšdami". Odwołujšc się do przykładów podanych przez autora nietrudno zauważyć, że był to antyklerykalizm łagodny, nie w pełni konsekwentny, po trosze wręcz zabawny, jak owo wadzenie się z sieradzkim prałatem. I nie u wszystkich objawiał się z jednakowš siłš - przykładem choćby życie Zygmunta, członka III Zakonu w. Franciszka, zasłużonego nauczyciela i opiekuna niewidomych w Laskach. Listy te, oprócz informacji zatrzymanych w ustnej tradycji rodzinnej i w Lechoniowym trzytomowym Dzienniku, by nie wymieniać innych ródeł i opracowań, sš jednym z głównych tworzyw Albumu. Ustawiczne odwoływanie się do rozmaitych dokumentów, które strumień wspomnień i przekazów domowo-rodzin-9nych osadzajš w ryzach powiadczeń, przekształca tok gawędziarskiej relacji w gawędę udokumentowanš.Długi i barwny korowód członków rodu, ugrupowanych według pokoleń, otwierajš pradziadek poety, Serafin, i dziadek, Józef Serafinowicz. Za wiele o nich nie wiedzielimy. Lechoń wprawdzie wspomina ich w Dzienniku, lecz dopiero cierpliwe i żmudne poszukiwania Kosińskiego przynoszš fascynujšce rezultaty poznawcze. Nie ma potrzeby streszczać całego wywodu historycznego, warto jedynie zasygnalizować rekapitulację: Serafin Serafinowicz był rolnikiem, Podlasiakiem, wywodzšcym się ze Żmudzi, zamieszkałym w Międzyrzecu Podlaskim pod koniec XVIII wieku. Istotne jest chyba już ostateczne anulowanie powtarzanej jeszcze tu i ówdzie wersji o żydowskim pochodzeniu Lechonia. Sam zresztš poeta mógł współtworzyć tę legendę czy podtrzymywać jš z pobudek snobistycznych, może dla żartów, stanowišcych nierozłšczny element życia towarzyskiego skamandrytów. A poza tym poeta nie znał dokładnie meandrów genealogicznych swego rodu.Z Józefem, żołnierzem napoleońskim, oficerem Powstania Listopadowego, wkraczamy w dzieje Serafinowiczów ukonkretnione już cennymi dokumentami, zwłaszcza abszytem z l Pułku Piechoty Liniowej, skrzętnie przechowywanym przez poetę. Abszyt po dramatycznych perypetiach, nie tylko wojennych -jego odpis mamy w częci aneksowej Albumu wraz ze szczegółowš ankietš z roku 1850 -jest ważnym dossier biograficznym Józefa. Można przypuszczać, iż urzeczenie dawnš chwałš oręża polskiego podsycały rodzinne pamištki, uwzniolajšce czyn zbrojny dziadka w tragicznym Listopadzie. A ze słuchania opowieci o jego służbie w Wielkiej Armii rodził się kult Napoleona. "My Ciebie kochamy!" - rymował tę legendę dwunastoletni Leszek. To po dziadku, żołnierzu napoleońskim, i stryju Józefie obdarzono Lechonia na chrzcie drugim imieniem Józef. Gdzie w roku 1840, zwolniony z armii rosyjskiej, dziad Józef osiedla się w Łasku, rozpoczynajšc tu służbę drogowš. W wyniku tej decyzji dzieje familii Serafinowiczów splatajš się z miastami leżšcymi w częci rodkowej kraju: Łask, Sieradz, Piotrków Trybunalski, potem - Warszawa. W Warszawie osiada ojciec Lechonia, Dionizy Władysław, najmłodszy z synów Józefa,10wchodzi w rodowisko inteligencji wielkomiejskiej, pracuje zawodowo i społecznie, podobnie jak jego żona.Kosiński konstruuje zarysy biograficzne rodziny z pozycji jej członka, dla którego Leszek Serafinowicz alias Jan Lechoń jest wujkiem, jego rodzice - dziadkami itd. Czyni to taktownie, od czasu do czasu tylko wplatajšc w historię familii fakty z własnego życia. W tytułach rozdziałów zastosował okrelenia stopnia pokrewieństwa wobec poety. "Nazewnictwo" w ksišżce takiej jak Album rodzinne jest właciwe, trafne, wywoływanie nawet w samych tytułach okreleń tak poufnie brzmišcych jak ciocie, stryjowie skraca dystans... [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl