[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Louis Althusser
Przeobrażenie filozofii
Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (Uniwersytet Warszawski)
WARSZAWA 2006
Louis Althusser – Przeobrażenie filozofii (1976 rok)
Artykuł „Przeobrażenie filozofii” („La
Transformación de la filosofia”) został napisany
przez Louisa Althussera w języku hiszpańskim
podczas pobytu w Grenadzie na tamtejszym
uniwersytecie (Universidad de Granada) w 1976 r.
Następnie wszedł do zbioru jego artykułów pt.
„Filozofia i spontaniczna filozofia naukowców i
inne eseje”.
Podstawa niniejszego wydania: pismo polityczno-
artystyczne „Lewą Nogą”, nr 10, 1998.
Tłumaczenie z języka francuskiego: Zbigniew
Marcin Kowalewski. Redakcja tekstu w świetle
wydania angielskiego: Piotr Strębski.
- 2 -
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
 Louis Althusser – Przeobrażenie filozofii (1976 rok)
Chciałbym, żebyście pozwolili mi przedstawić kilka rozważań o filozofii marksistowskiej.
Żyjemy w okresie historycznym, w którym marksizm, teoria marksistowska i filozofia
marksistowska należą do naszej kultury. Powiedzenie, że marksizm należy do naszej kultury wcale nie
znaczy, że jest z nią zespolony. Wręcz przeciwnie – marksizm dręczy naszą kulturę jako żywioł i siła
dzieląca. Nikogo nie zaskoczy stwierdzenie, że marksizm jest przedmiotem konfliktu, doktryną bronioną
przez jednych i gwałtownie atakowaną lub fałszowaną i zniekształcaną przez innych, ponieważ w
marksizmie, w jego teorii i filozofii, w grę wchodzi bezpośrednio walka klas. Wszystkim zaś bardzo dobrze
wiadomo, że za wyborami teoretycznymi, do których skłania marksizm, kryją się wybory polityczne i
polityczne walki klasowe.
Pozostawię jednak na boku ten aspekt sprawy, choć jest on bardzo interesujący, i skupię się w moim
referacie nad paradoksalnymi cechami filozofii marksistowskiej.
Filozofię marksistowską cechuje bowiem zgoła zdumiewający paradoks, który – gdy się nad nim
zastanowimy – okaże się bardzo zagadkowy. Można go wyrazić mówiąc po prostu: filozofia marksistowska
istnieje, a jednak nie wytworzono jej jako filozofii. Co to znaczy? Oto konstatujemy, że wszystkie znane
nam filozofie, od Platona po Husserla, Wittgensteina i Heideggera, zostały wytworzone jako filozofie,
przyszły na świat jako filozofie, same zadeklarowały się filozofiami i dostarczyły dowodu swojego istnienia
filozoficznego w racjonalnych systemach teoretycznych, stwarzając sposobność do dyskursów, traktatów i
innych pism systematycznych, które bez trudu można wyodrębnić i zidentyfikować w dziejach kultury jako
dzieła filozoficzne. To nie wszystko: te racjonalne i systematyczne systemy teoretyczne zawsze dostarczały
dowodu swojego istnienia filozoficznego poprzez poznanie lub odsłonięcie własnego przedmiotu – czy to
Idei, Całości, Bytu, Prawdy, czy też apriorycznych warunków wszelkiego poznania lub wszelkiego
możliwego działania, Początku, sensu czy bycia bytu. Wszystkie znane filozofie prezentowały się więc w
dziejach naszej kultury jako filozofie, w polu dziejów filozofii, w formie dyskursów, traktatów lub
racjonalnych systemów oferujących poznanie własnego przedmiotu.
Pójdźmy jednak dalej. Wszystkie znane filozofie, wytwarzane w polu kultury jako filozofie, zawsze
odróżniały się starannie od innych form dyskursu lub istniejących dzieł pisanych. Gdy Platon pisze dialogi
lub dzieła dydaktyczne, stara się odgraniczyć je od wszelkiego dyskursu literackiego, retorycznego czy
sofistycznego. Gdy piszą Kartezjusz czy Spinoza, dla wszystkich jest jasne, że to nie literatura piękna. Gdy
piszą Kant czy Hegel, nie jest to prawienie morałów, kazanie religijne czy powieść. Filozofia wytwarza się
więc jako coś radykalnie odmiennego od wszelkich innych gatunków – moralnych, religijnych,
politycznych czy literackich. Lecz najważniejsze jest to, że wytwarza się jako filozofia zaznaczając, że jest
odrębna od nauk. Tu toczy się niesłychanie czujna i decydująca gra. Wydaje się bowiem oczywiste, że los
filozofii jest ściśle związany z istnieniem nauk – aby mogła zaistnieć filozofia, musi istnieć co najmniej
jedna nauka, jak na przykład geometria w Grecji za czasów Platona. Ta więź losowa wydaje się tym
głębsza, że nic nie wskazuje, aby istnienie filozofii mogło się obejść bez uprzedniego istnienia racjonalnego
dyskursu jakiejś nauki ścisłej (takiej jak geometria za czasów Platona, geometria analityczna i fizyka za
czasów Kartezjusza, fizyka newtonowska za czasów Kanta itd.). Dowodzi tego fakt, że filozofia istnieje i
może się odróżnić od mitów, religii, przestrogi moralnej, krasomówstwa politycznego i wrażliwości
estetycznej tylko pod bezwzględnym warunkiem, iż sama będzie w stanie prowadzić ścisły dyskurs
racjonalny, a jego model może znaleźć jedynie w ścisłym dyskursie istniejących nauk.
Lecz tu właśnie rzeczy ulegają zaskakującemu odwróceniu: oto bowiem ta sama filozofia, która
model swojego własnego racjonalnego dyskursu zapożycza od istniejących nauk ścisłych (proszę pamiętać
o tradycji, od „wstępu wzbronionego dla każdego, kto nie jest geometrą” po filozofię wykładaną „more
geometrico” u Spinozy i „filozofię jako naukę ścisłą” u Husserla) – otóż ta sama filozofia odwraca zupełnie
w filozofii swój stosunek do nauk, odgradza się rygorystycznie od nauk rzeczywistych i ich przedmiotów,
oświadcza, że jest nauką, ale nie w znaczeniu nauk pospolitych, które nie wiedzą o czym mówią, że jest
nauką najwyższą, nauką nauk, nauką o apriorycznych warunkach wszelkiej nauki, nauką o Logice
dialektycznej, która sprowadza wszelkie nauki rzeczywiste do określeń rozumu ludzkiego itd. Innymi
słowy, ta sama filozofia, która od istniejących nauk zapożycza model ścisłego dyskursu racjonalnego, a
- 3 -
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Louis Althusser – Przeobrażenie filozofii (1976 rok)
więc podlega naukom rzeczywistym jako swojemu warunkowi możliwości – ta sama filozofia odwraca w
filozofii wspomniany stosunek podporządkowania zamieniając go w stosunek panowania. Filozofia stawia
się – w filozofii – ponad naukami, to znaczy wynosi się do władzy nad nimi.
Na tej zasadzie matematyka zostaje zepchnięta u Platona do podległego porządku dianoia, dyscyplin
hipotetycznych podległych ahipotetyce, która jest przedmiotem filozofii. Na tej samej zasadzie u
Kartezjusza nauki to nic innego, jak gałęzie wyrastające z pnia metafizyki, na tej samej wreszcie zasadzie u
Kanta i Hegla, podobnie jak u Husserla, filozofii przypada ostatnie słowo w sprawie nauk, to znaczy na
mocy prawa ona decyduje o ich sensie, o ich sensie w dialektyce czystej logiki, o ich sensie u źródła tego,
co konkretnie transcendentalne. Chodzi nam o zbadanie osobliwego i nad wyraz kontradyktoryjnego
powiązania filozofii z naukami, zbadanie operacji, która przeobraża warunki istnienia filozofii, a
mianowicie nauki, w określenia podległe samej filozofii; operacji, za pośrednictwem której filozofia wynosi
się sama do władzy oświadczając, że ona jedynie posiada prawdę nauk o naukach, które dostarczają jej
modelu ścisłego, racjonalnego i systematycznego dyskursu – gdyż operacja ta jest nierozłączna od
wytwarzania filozofii jako filozofii. Należy podejrzewać, że między pierwszym zasygnalizowanym przez
nas rozgraniczeniem – tym, za pośrednictwem którego filozofia odróżnia się od mitów i religii, od
przestrogi moralnej i krasomówstwa politycznego, od poezji i literatury pięknej – a drugim
rozgraniczeniem, na które przed chwilą wskazaliśmy, a które dotyczy nauk, istnieje głęboka więź
pokrewieństwa. Albowiem jeśli przyjrzymy się jej z bliska, to dostrzeżemy, że filozofii nie zadowala
wyniesienie się do władzy nad samymi tylko naukami i mówienie prawdy jedynie o nich. Wynosi się ona
również do władzy nad religią i moralnością, nad polityką, nad estetyką, a nawet nad ekonomią (od czasów
Platona, u którego występuje zdumiewająca teoria płacy, i Arystotelesa, u którego występuje teoria wartości
i niewolnictwa).
Jest ona nauką o Całości, to znaczy o wszystkim. Głosi prawdę o wszystkich przedmiotach
zewnętrznych, mówi to, czego same nie są w stanie powiedzieć o sobie: mówi mianowicie czym są
naprawdę. Uzasadnione jest więc przypuszczenie, że formuła stosowana wobec nauk („niech tu nie wchodzi
nikt, kto nie jest geometrą”) obowiązuje na swój sposób w stosunku do pozostałych rzeczy. Jeśli filozof
chce mówić o religii musi być religijny, jeśli chce mówić o moralności musi być moralny, jeśli chce mówić
o polityce musi być politykiem, jeśli o estetyce – estetą itd. To samo odwrócenie, które – jak widzieliśmy –
dokonuje się w stosunku do nauk, dokonuje się również po cichu w stosunku do wszelkich innych
przedmiotów. W pewien sposób zamieszkują one filozofię, ale filozofia dopuszcza je na swoje włości po to
jedynie, aby uzyskać nad nimi władzę. W sumie – wytwarzanie filozofii jako filozofii dotyczy wszystkich
ludzkich praktyk i idei, ale w radykalnej filozoficznej formie ich podporządkowania filozofii. To właśnie
dokonuje się w dialogach, traktatach i systemach filozoficznych.
W rezultacie ktoś naiwny mógłby zadać następujące pytanie: po cóż więc filozofia? Dlaczego ma
ona potrzebę istnieć jako odrębna dyscyplina? Dlaczego przedsiębierze te wszystkie środki ostrożności, za
pośrednictwem których odgranicza się od nauk oraz innych praktyk i idei społecznych, skoro nic tylko
mówi o nich bez ustanku? Pytanie to wcale nie jest tak naiwne. Jeśli bowiem filozofia odczuwa potrzebę – a
raczej przypisuje sobie misję – mówienia i zapisywania tego, co ma do powiedzenia, w odrębnych,
dających się zidentyfikować traktatach, to dlatego, że w swoim najgłębszym przekonaniu historycznym
uważa, iż ma do spełnienia zadanie, w którym nic nie może jej wyręczyć, a które polega na mówieniu
Prawdy o wszelkich prawdach, o wszelkich ludzkich praktykach i ideach. W swoim głębokim przekonaniu
historycznym uważa ona, że nikt nie może mówić zamiast niej i że gdyby nie filozofia, najzwyczajniej pod
słońcem nie byłoby Prawdy, którą głosi. Tymczasem świat – jeśli ma być – potrzebuje, żeby Prawda ta
została powiedziana. Owa Prawda to Logos lub początek czy sens. Ponieważ zaś istnieje początkowa
tożsamość Logosu i mówienia, Logosu i
legein
, Prawdy i dyskursu – innymi słowy, ponieważ formą
istnienia lub uporu czy wytrwałości Logosu nie jest materialność czy praktyka lub jakakolwiek inna forma,
ale mówienie, głos, słowo – więc jest jeden tylko pod słońcem sposób na ujawnienie wszystkim Logosu, na
zapoznanie ich z Logosem, a więc Prawdą: forma dyskursu, gdyż ścisły związek zachodzący między
Logosem a mówieniem sprawia, że Prawdę, Logos, można uchwycić, zawrzeć i oddać w całości tylko i
- 4 -
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
Louis Althusser – Przeobrażenie filozofii (1976 rok)
wyłącznie w dyskursie filozofii. Dlatego filozofia pod żadnym pozorem nie może obejść się bez
właściwego sobie dyskursu. Staje się więc jasne, że jej dyskurs nie jest środkiem pomocniczym,
pośrednikiem pomiędzy nią a Prawdą – dyskurs ten jest samą obecnością Prawdy jako Logosu.
Tu oto czyha na nas zdumiewający paradoks filozofii marksistowskiej: filozofia ta istnieje, a
przecież nie została wytworzona jako filozofia w znaczeniu, które przed chwilą zanalizowaliśmy. Nie
musimy zbytnio się zagłębiać, by się o tym przekonać. Poza krótkimi, oślepiającymi i zagadkowymi
zdaniami z
Tez o Feuerbachu
zapowiadającymi filozofię, która nigdy nie nadeszła, poza drapieżnymi
krytykami filozoficznymi w
Ideologii niemieckiej
, które były wymierzone w neoheglistów i odrzucały całą
filozofię w nicość ideologii, poza osławionymi aluzjami do Hegla w posłowiu do drugiego wydania
niemieckiego
Kapitału
, Marks nie przekazał nam żadnego traktatu, żadnego dyskursu filozoficznego.
Dwukrotnie, w dwóch listach, obiecał, że napisze około dwudziestu stron o dialektyce, ale słowa nigdy nie
dotrzymał. Pewnie okazało się, że nie tak łatwo to uczynić. Oczywiście, Engels pozostawił po sobie krytykę
filozoficzną Dühringa, Lenin zaś
Materializm a empiriokrytycyzm
– jeszcze jedną krytykę. Z krytyki
można zaczerpnąć pewne elementy, ale jak te elementy pojmować? Jako elementy jakiejś jeszcze
nieobecnej całości, którą wystarczy skroić na miarę, jak to czynią marksiści popadający w ontologię? Czy
też jako elementy, które należy z kolei zbadać i odszyfrować pytając, dlaczego pozostają w stanie
elementów? Mamy oczywiście
Zeszyty
Lenina o Heglu, ale i wobec nich godzi się postawić pytanie, jakie
znaczenie należy nadawać zwykłym wypisom z lektury, które zawierają błyskotliwe acz zagadkowe
wskazówki? Siłą rzeczy dochodzimy więc do wniosku, że w każdym razie Marks, a nawet Engels i Lenin,
nie pozostawili po sobie nic takiego, co choćby z bardzo daleka przypominało klasyczne formy dyskursu
filozofii.
Szczytem zaś paradoksu jest to, że ta nieobecność dyskursu filozoficznego wywołała niebywałe
skutki filozoficzne. Nikt nie zaprzeczy, że podstawami, roszczeniami, tytułami prawomocności filozofii,
którą odziedziczyliśmy – wielkiej filozofii klasycznej od Platona po Kartezjusza, Kanta, Hegla i Husserla –
wstrząsnęło coś nieokreślonego, co pochodziło od Marksa, ale nie tylko nie prezentowało się bezpośrednio
w formie dyskursu filozoficznego, lecz przeciwnie – prezentowało się w formie takiego tekstu jak
Kapitał
,
w którym chodzi o kapitalistyczny sposób produkcji i za jego pośrednictwem o strukturę formacji
społecznych, a więc o poznanie naukowe związane z walką klas, a zarazem prezentowało się jako
proletariacka walka klasowa, którą – mówiąc słowami samego Marksa – „reprezentuje
Kapitał”
. Jak
zrozumieć ten paradoks?
Chciałbym pójść drogą najprostszą, nawet jeśli nie jest to droga historii realnej.
Powiem najpierw, że w zwięzłości dzieła nie ukończonego, jakim są
Tezy o Feuerbachu
, zawarta
jest w zarysie pewna wskazówka o kapitalnym znaczeniu. Marks, pisząc w Tezie I, że „głównym brakiem
wszelkiego dotychczasowego materializmu – nie wyłączając feuerbachowskiego – jest to, że przedmiot,
rzeczywistość, zmysłowość ujmował on jedynie w formie obiektu czy też oglądu, nie zaś jako ludzką
działalność zmysłową, praktykę, nie subiektywnie”, używa bez wątpienia formuł, które można
interpretować w sensie transcendentalnej filozofii praktyki. I rzeczywiście – niektórzy nie omieszkali
zawładnąć tą czynną podmiotowością po to, żeby rozpatrywać ją jako czynnik stanowiący, gdy tymczasem
Marks mówi o czymś zupełnie innym, skoro oświadcza jednoznacznie, że jest ona „krytyczna” i
„rewolucyjna”. Lecz w tym enigmatycznym zdaniu, a dokładnie w przeciwstawieniu praktyki formie
obiektu i formie oglądu, Marks nie wprowadził żadnej innej kategorii filozoficznej, która sytuowałaby się
na tej samej płaszczyźnie co forma obiektu czy forma oglądu i tym samym miałaby ją zastąpić i założyć
podwaliny pod nową filozofię, zainaugurować nowy dyskurs filozoficzny, lecz pewną rzeczywistość, której
swoistość polega na tym, że jest założona z góry przez wszystkie tradycyjne dyskursy filozoficzne, a
zarazem wykluczona we własnej osobie.
Nie odnosi się to jedynie do I Tezy o Feuerbachu, ale do całego dzieła Marksa, do
Kapitału
i do
wszystkich dzieł, jakie zrodziła walka klasowa ruchu robotniczego. To wtargnięcie praktyki do tradycji
filozoficznej, nawet materialistycznej, ponieważ osiemnastowieczny materializm nie był materializmem
praktyki, stanowi z zasady radykalną krytykę klasycznej formy istnienia filozofii – tej, którą zgodnie z moją
- 5 -
© Studenckie Koło Filozofii Marksistowskiej (UW)
www.skfm-uw.w.pl
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl