[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Aleksander KrawczukGROBY CHERONEIStrona1z127DROGA DO LEBADEIZpola bitwy Demostenes uszedł z życiem. Będąc obywatelemzamożnym i w sile wieku - liczył lat 46 - walczył, wśródżołnierzy pieszych w pełnym uzbrojeniu, czyli jako hoplita.Rankiem tego dnia przywdział hełm i pancerz, wziął miecz idzidę oraz ciężką tarczę, na której widniało zbożne życzenie,wypisane złoconymi literami: „Pomyślności!” Wątły i słabowity -od dziecka często zapadał na zdrowiu - nie potrafił krzepko izwinnie wywijać orężem, toteż na pewno nie dokonał wielkichczynów, gdy przyszło do starcia wręcz. Złośliwie jednak ibezczelnie kłamiąc wołali później jego przeciwnicy polityczni wAtenach, że stchórzył, cisnął broń precz i uciekł. Najgwałtowniejoskarżał go oczywiście Ajschines, śmiertelny wróg już od ośmiulat, za nim zaś powtarzała i ubarwiała owe oszczerstwa całaczereda innych. Słyszało się więc po klęsce takie głosy naateńskich placach:- Jeszcze niedawno Demostenes wykrzykiwał, że Filip topijanica, prostak i łotr, a jego poddani, Macedończycy, nienadają się nawet na niewolników. Nieustannie podżegał dowojny. Przedkładał butne uchwały, wymierzone przeciwpółnocnemu mocarstwu, a zgromadzenie ludowe, otumanionejego oracjami, głosowało potulnie i bez zastanowienia. Jeśliwięc mamy szukać kogoś najbardziej odpowiedzialnego zanieszczęście, należałoby przede wszystkim przykładnie ukaraćDemostenesa. A co jeszcze gorzej o nim świadczy - kiedytrzeba było twarzą w twarz zmierzyć się z nieprzyjacielem, onpierwszy haniebnie odrzucił tarczę i miecz, dał drapaka jakostatni ciura, zdradził towarzyszy broni, których tylu poległo,bohatersko i do ostatniego tchu stawiając czoło wrogom! Biegłtak szybko i tak był przerażony, że kiedy płaszczem zaczepił okrzak ciernisty, wrzasnął, nawet się nie oglądając: „Nie zabijaj,bierz żywcem!” Myślał, że to Macedończyk już za poły gochwyta i ostrzem godzi w plecy! Nie do śmiechu było wtedyinnym, każdy ratując skórę dbał tylko o siebie, ale śmiali sięwszyscy wokół, bo dobry wojak szamotał się z przydrożnymkrzewem niby z żywym człowiekiem!Strona2z127Tak i podobnie szydziło z Demostenesa wielu. Ci i owiwystępowali nawet z pogróżkami, że powinno się zastosowaćwobec niego tę ustawę, która wyklucza ze wspólnotyobywatelskiej wszystkich uchylających się od służby wojskowejoraz samowolnie opuszczających szyk bojowy.A jak było naprawdę? Wydaje się oczywiste, że Demostenes,gdyby tylko zechciał, mógł po prostu nie wziąć udziału wwyprawie. Znalazłby z pewnością wiele legalnych sposobów,aby spokojnie pozostać w Atenach. Wyruszył jednak w pole, i tojako prosty żołnierz, z poczucia obowiązku, a także - aby daćdobry przykład. Owszem, wycofał się wraz z resztkamirozgromionych wojsk helleńskich. Jeśli jednak rzeczywiścieuległ panice, to chyba wtedy dopiero, gdy zmagania przybrałyjuż wyraźnie zły obrót i cały szyk szedł w rozsypkę. Ruszyłwówczas - może porwany przez tłum uciekających? - kumiejscom bezpiecznym. Z doliny Kefizosu biegł ścieżkami wśródwzgórz obłych i nagich na południe, aż do Lebadei; tam, gdziebystry, spieniony strumień wypływa z mrocznego wąwozu igdzie bóg Trofonios odsłania przyszłość w swej podziemnejwyroczni.Droga do Lebadei nie była daleka. Piechotą szło się tam z błoń,na których stoczono bitwę, niewiele ponad godzinę. Jednakżedla ludzi umęczonych całodziennym bojem w skwarze letniegodnia na bezdrzewnej równinie ów bezładny odwrót musiałstanowić wysiłek zwalający z nóg. Toteż kiedy rozproszoneoddziały zebrały się w Lebadei pod wieczór, niejeden zuratowanych spieszył do źródła Lete, tryskającego u wejścia dojaru, u stóp stromej skały. Powiadano, że kto skosztuje tejwody, zapomni o wszelkich troskach i cierpieniach. Kiedyż ikomu było to bardziej potrzebne, niż ostatnim żołnierzomniepodległej Hellady?Jeszcze tego dnia, lub zaraz z brzaskiem następnego, dowódcysprzymierzonychwojskwyprawiliheroldadokrólaMacedończyków. Prosili, aby pozwolił zebrać i pogrzebać zwłokizabitych. Poseł powrócił rychło, lecz bez słowa odpowiedzi. Filipalbo jeszcze nie wytrzeźwiał - pił zaś rzeczywiście dużo i częstoStrona3z127- albo też dopiero zaczął rozważać, jak wyzyskać triumf; wolałwięc nie podejmować decyzji, której mógłby później żałować.Tym sposobem sprawa pogrzebu i mogił dla poległych w tejbitwie splotła się niemal od pierwszego momentu z grąpolityczną, toczoną przez żywych.BITWAMożnabyło twierdzić, że to Demostenes przyczynił się swymimowami do wywołania konfliktu zbrojnego. Można nawet byłooczerniać go i zmyślać, że uciekł z pola walki wśród pierwszych.Nikt wszakże nie ośmielał się poważnie winić go za samprzebieg nieszczęsnej bitwy, boć przecie stał w szeregu jakoprosty żołnierz. Ateńska opinia publiczna nie miała żadnejwątpliwości, że główną odpowiedzialność za klęskę ponosząnieudolni stratedzy. Jeden z nich, Lizykles, stchórzył nabłoniach Kefizosu tak jawnie, że w Atenach pozwano go przedtrybunał sądowy. Oskarżyciel – był nim jeden z najbardziejwówczas znanych polityków, Likurg, człowiek twardy, uczciwy,nieskazitelny - domagał się kary najsurowszej.Wołał przedprocesowi:ogromnymtłumem,przysłuchującymsię- Zginęło w tej bitwie tysiąc naszych braci. Do niewoli poszłodwa tysiące. Zwycięzca postawił trofeum, aby upamiętnić nawieki hańbę Aten.Cała Hellada popadła w niewolę. A wszystko to stało się, kiedyśty rozkazywał i dowodził! Ty zaś jeszcze śmiesz zachowywać sięspokojnie, jak gdybyś nie wiedział o niczym i niczemu nie byłwinien! W pełnym blasku słońca bezczelnie przechadzasz się poagorze - ty żywy pomniku klęski i upadku naszej ojczyzny!Lizyklesa skazano na śmierć. Trudno jednak oprzeć sięwrażeniu, że w istocie więcej zawinił drugi wódz ateński,Stratokles - człowiek może i dzielny, pozbawiony wszakżeStrona4z127zupełnie talentów strategicznych, co najdobitniej okazało się wtoku bitwy. Jej przebieg bowiem był następujący:- Ateńczycy stali na lewym skrzydle wojsk sprzymierzonych.Mieli naprzeciw siebie falangę macedońską pod wodzą samegokróla Filipa. Ten rozgrywał rzecz spokojnie, cierpliwie,umiejętnie. Czekał, póki w pierwszych utarczkach nie wyczerpiesię odporność i zapał tamtych oddziałów. Wiedział, że w ichskład wchodzą zwykli obywatele, niezbyt wprawni we władaniubronią, jako że powoływani do czynnej służby tylko w wypadkupoważniejszych kampanii. Król pragnął przede wszystkimwywabić Ateńczyków ze wzniesienia obok świątyni Heraklesa,gdzie rozwinęli swe szeregi, na płaskie błonia, ku rzece. Aby toosiągnąć, musiał dokonać ryzykownego manewru. Odważył sięna to, ufając sprawności i opanowaniu swej armii, wyćwiczonejw wojnach, prowadzonych bez przerwy od lat dwudziestu. Kiedyuznał, że nadchodzi moment odpowiedni, dał swoim znak. Cinatychmiast zaczęli wycofywać się ku równinie. Oderwali się odprzeciwnika szybko i zręcznie, ani na moment nie łamiącszeregów.NatomiastAteńczycy,przekonanijuż,żenieprzyjaciel naprawdę podaje tyły, ruszyli naprzód bezładnąhurmą, podnosząc wielki okrzyk triumfu. Stratokles biegł wśródpierwszych, krzycząc wielkim głosem:- Będziemy ich ścigać aż do Macedonii!A w tejże samej chwili król Macedończyków, uśmiechając się,mówił do swego otoczenia:- Nie wiedzą, jak się zwycięża!I rzeczywiście, krótkotrwała była radość atakujących.Niespodziewanie, ku ich zdumieniu i całkowitemu zaskoczeniu,zwarta linia macedońskiej falangi stanęła w miejscu jak wryta.Zatrzymała się, ale była już na równych i rozległych łąkachnadrzecznych. Najeżyła swe długie dzidy, sarissy, i wymierzyłaje wprost w gromady tych, co pędzili w pościgu, junackowymachując mieczami. Nie wszyscy z napierających zdążyli wporę przystanąć, cofnąć się, odskoczyć; zresztą pchały ich doStrona5z127 [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl