[ Pobierz całość w formacie PDF ]
ALFRED HITCHCOCK
JAK W KOMIKSIE...
NOWE PRZYGODY TRZECH DETEKTYWÓW
(Przełożyła: IWONA LIBUCHA)
1
ROZDZIAŁ 1
KOMIKSY!
- A to co?
Jupiter Jones pochylony nad silnikiem starego chevroleta, przy którym próbował
dłubać, oniemiał ze zdziwienia. Wyprostował się, żeby lepiej wszystko zobaczyć, i z całych
sił walnął głową w maskę samochodu.
Jak widać, nawet założycielowi agencji detektywistycznej, cenionemu przez
wszystkich za bystry umysł i nadzwyczajny zmysł obserwacji, zdarzają się chwile bolesnej
nieuwagi.
Nieświadomym sprawcą całego zamieszania był wuj Tytus, który właśnie wracał z
kolejnej kolekcjonerskiej wyprawy.
Tytus Jones był powszechnie znany ze swej skłonności do dziwnych i często
bezużytecznych przedmiotów, które walały się później w każdym kącie jego składu staroci.
Tym razem jednak wystarczył rzut oka, żeby stwierdzić, że wuj przesadził.
Na sporych rozmiarów ciężarówce stało stado kolorowych, podniszczonych koników,
które w lepszych czasach musiały być częścią karuzeli. Obok piętrzyły się stosy długich
prętów pomalowanych w jaskrawe paski. Wśród tych rupieci Hans i Konrad, dwaj pomocnicy
wuja, wyginali się na wszystkie strony - jakimś cudem kręcąc hula hop. Sam wuj Tytus
siedział za kierownicą samochodu, w futrzanej traperskiej czapce z ogonem szopa
spadającym na czoło.
Było na co popatrzeć! Jupiter odgarnął włosy z oczu i z niedowierzaniem przyglądał
się niecodziennemu widokowi. Teraz pozostawało tylko czekać na reakcję ciotki. Rozglądając
się za nią. Jupiter wysunął się spod maski chevroleta na tyle niezgrabnie, że potrącił łokciem
puszkę oleju silnikowego, który z łagodnym bulgotem zaczął spływać w dół.
- Fuj! - rozległo się spod samochodu.
2
Pete Crenshaw, przyjaciel Jupitera i jeden ze współpracowników założonej przez
niego agencji “Trzej Detektywi”, wypadł jak strzała z kanału. Mimo wysokiego wzrostu i
wysportowanej sylwetki nie prezentował się w tej chwili najlepiej. Olej spływał tłustymi
strużkami po jego twarzy i rudawych włosach. Pete, przechylony przez poręcz, usiłował
wypluć to, co nalało mu się do ust.
- Dlaczego zacząłeś nalewać, zanim zakręciłem korek?! - krzyknął do Jupitera.
Pete, wielbiciel używanych samochodów, liczył, że całkowita zmiana oleju uzdrowi
silnik jego najnowszego nabytku. Teraz, kiedy Jupiter wylał całą zawartość puszki,
sprawdzenie, na ile skuteczny jest ten pomysł, stało się niemożliwe.
- Przepraszam - Jupiter złapał puszkę - ale nie byłem w stanie się skupić.
- A to dlaczego? Wybuchła trzecia wojna światowa czy co?
W tym momencie Pete zauważył wysoką, postawną kobietę, która energicznym
krokiem podchodziła do ciężarówki.
- Kto wie, czy zaraz nie wybuchnie - powiedział szybko.
- Tytusie Jones! - zawołała ciotka Matylda, o której to była mowa. - Skąd przywlokłeś
te, te... - z oburzeniem wskazała ręką ciężarówkę - śmieci?!
- To nie są śmieci - zaprotestował wuj Tytus. - To pierwszorzędny materiał. Każdy
kolekcjoner pozna się na tym natychmiast.
- Na przykład na tej idiotycznej czapce, którą masz na głowie?
- To autentyczna traperska czapka. Należała kiedyś do Davy’ego Crocketta!
Ciotka Matylda nie zwracała większej uwagi na słowa męża.
- Pierwszorzędny materiał! Dobre sobie - mruczała pod nosem. - Hula hop. Kijki do
gry w serso. Ciekawe, co upchnęliście do tego kufra?
Z trudem uniosła ciężkie wieko. Zajrzała do środka i oniemiała, wzburzona do
najwyższych granic.
3
- Co! Stare komiksy! Wydajesz pieniądze na coś takiego!
Wprawdzie Jupiter miał sporą nadwagę, jednak kiedy chciał, potrafił szybko biegać.
W jednej chwili znalazł się przy ciężarówce, żeby sprawdzić wnętrze kufra. Ciotka Matylda
miała rację - był po brzegi wypełniony kolorowymi zeszytami.
- No, no. Ten facet musiał naprawdę być wielbicielem komiksów - gwizdnął Pete,
zaglądając mu przez ramię.
- Niektóre są naprawdę stare. Chyba leżą tu od lat. Ile forsy masz przy sobie? - Jupiter
niespodzianie zwrócił się do Pete’a.
- Nie za wiele - Pete skrupulatnie przeszukał zawartość kieszeni.
- Chłopaki, co tam macie? - W bramie pojawiła się wysoka postać z blond czupryną.
Bob, detektyw numer trzy, już od wejścia szczerzył się do kolegów. Opalony i
wymuskany, w białej koszulce polo i odprasowanych spodniach khaki prezentował się
wspaniale. Jupiter nie mógł się nadziwić, że Bob jest sam. Odkąd przyjaciel zamienił okulary
na szkła kontaktowe, klub jego wielbicielek powiększył się co najmniej dwukrotnie. Zawsze
można było znaleźć w pobliżu którąś z nich. Bywało, że godzinami wystawały przed
podwórzem wuja Tytusa w nadziei, że Bob się tam pojawi.
- Ile masz pieniędzy? - rzucił Jupiter.
- Pytasz w kiepskiej chwili - Bob wsadził rękę do kieszeni. - Na co potrzebujesz?
- Chcę kupić kilka komiksów - uśmiechnął się Jupiter w odpowiedzi.
Ciotka Matylda wciąż przerzucała zawartość kufra.
- Niektóre z nich mogą być coś warte. Ale skąd mogę wiedzieć które? A poza tym -
gdzie znajdziemy amatorów komiksów?
- Są tutaj - Jupiter wyrwał pieniądze obu kolegom, dołożył to, co sam miał w kieszeni,
i szybko przeliczył. - Mam... jedną chwileczka.. Mam dwadzieścia jeden dolarów i
siedemnaście centów. Co ty na to, ciociu M.? Biorę wszystko i zdejmuję ci kłopot z głowy.
4
- W porządku! - ciotka porwała pieniądze i rzuciła twarde spojrzenie mężowi, który
wyglądał, jakby miał zamiar protestować.
Jupiterowi nie poszło tak łatwo.
- Pożyczyłeś od nas pieniądze, żeby to kupić! - wściekał się Bob, kiedy ściągali z
przyczepy ciężkie pudło.
- Zmarnowałeś dziś kupę forsy - dodał Pete. - Najpierw wylałeś mi na głowę całą
puszkę oleju, a teraz to!
- Mówisz, że to olej silnikowy - Bob pochylił się, żeby powąchać włosy Pete’a. - A ja
myślałem, że lansujesz jakiś nowy gatunek brylantyny.
- Gdybyście łaskawie przestali się wygłupiać, wyjaśniłbym wam szczegóły naszej
wspaniałej inwestycji.
- Wspaniałej inwestycji? - zdziwił się Bob.
- Zobaczycie, że pomnożymy pieniądze, które w to włożyliśmy - Jupiter poklepał
kufer. - Wszystko zależy od tego, co znajdziemy w środku.
- Mówisz o tej makulaturze? - kręcił głową Pete.
- Ukryty skarb - upierał się Jupiter. - Nawet nie wiecie, ile warte są niekiedy stare
komiksy. Słyszałem, że za niektóre egzemplarze kolekcjonerzy płacą nawet tysiąc dolarów.
- Tysiąc! - Bob gapił się na zamknięte pudło.
- Oczywiście nie wiadomo, co tam naprawdę jest - powiedział Jupiter ostrożniejszym
tonem. - Możemy znaleźć rzeczy warte zaledwie kilka setek. Ale mam przeczucie - Zatarł
ręce z zadowoloną miną - że mnie uda się kupić za to samochód. Wszystko, co zarobimy,
dzielimy na trzy równe części, zgoda?
Wieczorem w następny piątek pojechali w trójkę do Centrum Los Angeles. W
ostatnich czasach rzadko wspólnie spędzali weekendy. Tym razem Pete był wolny, gdyż jego
5
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl