[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Ted Allbeury
Człowiek z mózgiem prezydenta
Przełożył Jerzy Jarniewicz
Mojemu synowi Davidowi i jego ślicznej żonie Paulinie
Wydanie mojej książki w Polsce sprawia mi szczególne przyjemność.
Po ukończeniu czterech rozdziałów mojej pierwszej powieści, potrzebowałem kogoś,
kto pomógłby mi przepisać je na maszynie. Młoda dziewczyna, przysłana przez agencję
zatrudnienia, przedstawiła się jako Grażyna Maria Feliński. Była bardzo młoda i bardzo
piękna.
Wydarzyło się to 20 lat temu i dziewczyna od dawna nazywa się Grażyna Allbeury.
Mamy dwie śliczne córki.
Polska i Polacy maja specjalne miejsce w moim sercu,
Ted Allbeury
”Kryzys kubański nauczył nas jeszcze jednej rzeczy: jak ważne jest, byśmy umieli
postawić się w sytuacji innego państwa. Podczas kryzysu prezydent Kennedy poświęcił więcej
czasu próbując wyobrazić sobie, jakie mogą być reakcje Chruszczowa i Rosjan na określony
przebieg wydarzeń, aniżeli starając się określić jego wpływ na inne aspekty swojej polityki.” -
Robert F. Kennedy,
Trzynaście dni.
„Zauważy pan z pewnością że nie wspomniałem ani słowem o Berlinie. To miejsce nie
jest dla mnie niczym innym, jak tylko geograficzną definicją, teatrem jedynie, który można bez
obaw pozostawić Rosjanom.” -
słowa generała Eisenhowera przekazane droga radiową
marszałkowi Montgomery 31 marca 1945 roku.
„Siły pokoju i postępu coraz wyraźniej zyskują dziś na znaczeniu i wkrótce wyznaczać
będą mogły kierunek polityki międzynarodowej. „-
Andriej Gromyko, minister spraw
zagranicznych Związku Radzieckiego,
Kommunist,
wrzesień 1975.
„Wojna nie rozpoczyna się w sposób racjonalny. Musimy więc zdawać sobie Sprawę z
tego, że Związek Radziecki rozwija swoje siły, aby ją wygrać „-
George S. Brown, generał
amerykańskich sił powietrznych, przewodniczący szefów sztabu, luty 1976.
USA
ZSRR
siły zbrojne 2 083 450
4 412 000
czołgi 10 000
42 000
pociski strategiczne 1710
2 378
megatonaż 4 000
10 000
lotnictwo strategiczne 463
135
lotnictwo taktyczne 8 500
6 100
większe okręty wojenne 182
226
lotniskowce 14
1
łodzie podwodne
z wyrzutniami rakietowymi 41
73
szturmowe łodzie podwodne 7
253
Newsweek,
1 marca 1976.
ROZDZIAŁ 1
Ciężkie chmury w złowieszczym bezruchu po drugiej stronie rzeki groził deszczem,
choć według prognozy nie powinno padać przed wieczorem.
Widzieli go, jak zbiegł szybko po wąskich schodach i otworzył drzwiczki czarnego
buicka, model 1970. Pojechali za nim w odległości kilkunastu metrów. Minął budynek
Urzędu do Spraw Kombatantów, kierując się na wschód. Zgubili go, czekając na światłach
niedaleko Domu Weterana, ale znów trafili na niego na Indiana Avenue. Później pojechali
Czternastą Ulicą i Autostradą nr 1 na drugi brzeg Potomaku.
Mężczyzna w buicku prowadził bardzo sprawnie. Duży ruch uliczny, jak w każdy
piątek, zapewnił im dostateczną osłonę. Zanim skręcili w Dwudziestą Ulicę, strumień
samochodów przerzedził się już nieco. Kiedy jednak wjechali na Arlington Ridge Road, rzekę
aut przeciął jakiś konwój wojskowy. Czarny buick podjechał pod stację benzynową na Mount
Vernon Avenue i zaparkował niedaleko baru.
Murphy dotarł do najbliższego skrzyżowania, zawrócił i wjechał z powrotem na
autostradę. Wkrótce znalazł się na parkingu przy barze, zaparkował w drugim rzędzie
samochodów, tuż za buickiem.
Siedzieli w wozie, paląc papierosy i czekając. Zanim wyszedł, minęło prawie
dwadzieścia minut. Był z innym mężczyzną. Szli w dwójkę przez podwórze, rozmawiając i
śmiejąc się. Tym drugim mężczyzną był Ustenko z radzieckiej ambasady. Oficjalnie asystent
rzecznika prasowego, w rzeczywistości kapitan KGB.
Kiedy stali rozmawiając ze sobą, jakiś człowiek wybiegł z baru i skierował się ku nim.
Miał na sobie biały fartuch. Wymachiwał jakimś papierem, który pokazał Ustence.
Powiedział coś do niego, po czym Ustenko roześmiał się, wyciągnął portfel i podał mu
banknot. Nagle, gdy mężczyzna w fartuchu odwrócił się, by odejść, człowiek z buicka
chwycił się obiema rękoma za piersi. Twarz jego wykrzywiła się w wielkim bólu. Nogi
odmówiły mu posłuszeństwa i runął jak długi na ziemię. Kiedy leżał na boku, ręce jego ciągle
ściskały klatkę piersiową. Jedna noga zgięła się powoli, dotykając piersi, wyprostowała się
znowu i człowiek znieruchomiał.
Mężczyzna przy kierownicy zgasił papierosa.
- Co o tym sądzisz?
- Kto wie, rana nożem lub atak serca. Chcesz się temu bliżej przyjrzeć?
- Nie. Zobaczymy, co będzie dalej. Poznałeś Ustenkę?
- Jasne. Patrz, ten facet w fartuchu biegnie z powrotem do baru. Pewnie chce
zadzwonić po karetkę.
- Czy Ustenkę można ruszyć?
- Jeszcze jak!
Widzieli, jak Ustenko pochylił się i dotknął leżącego na ziemi mężczyzny.
Wyprostował się, dokładnie i powoli rozejrzał się dookoła, i odszedł do czarnego buicka.
Chciał otworzyć bagażnik, lecz bezskutecznie. Wahał się przez chwilę, po czym poszedł
szybko wzdłuż szeregu zaparkowanych samochodów do białego volkswagena. Usłyszeli hałas
silnika i wkrótce wóz przemknął koło nich prosto w ciemność. Gdy dojechał do autostrady,
skręcił w lewo.
Zaledwie parę minut później usłyszeli syrenę i ujrzeli świetlny sygnał karetki
pogotowia, która wjechała na dziedziniec. Człowiek w fartuchu wybiegł z baru, wymachując
do nich rękoma. Karetka zatrzymała się przy leżącej na asfalcie postaci. Z wozu wyskoczył
lekarz w białym kombinezonie, z kołyszącym się na szyi stetoskopem. Zobaczyli, jak pochyla
się nad leżącym na ziemi człowiekiem.
- Zobaczymy, co ma do powiedzenia.
- Ty idź, Murphy, ja zostanę, będę miał wszystko na oku. Nigdy nic nie wiadomo,
może są tu inni, których jeszcze nie widzieliśmy.
Murphy podszedł do niewielkiej grupy ludzi. Lekarz wyprostował się i spojrzał na
mężczyznę z baru.
- Nie żyje.
Murphy wyciągnął legitymację:
- Murphy, Doc, CIA. Co było przyczyną śmierci?
Młody lekarz jak zahipnotyzowany wpatrywał się w legitymację, świadomy słów i
dużych, zielonych liter CIA wydrukowanych w poprzek tekstu. Jego głowa uniosła się
ponownie, aby spojrzeć w twarz Murphy’emu.
- Trudno powiedzieć. Wydaje się, że wstrzymanie pracy serca. Trzeba jednak zrobić
sekcję - zwrócił się do mężczyzny w fartuchu. - Czy widział pan, jak to się stało?
- Jasne, przyłożył dłonie, o tak, do piersi i upadł.
- Jak się pan nazywa? - Murphy miał przyjazną minę, lecz umierający klienci stanowią
kłopot dla każdego baru.
- Ja nie mam z tym nic wspólnego - odrzekł człowieczek.
- Prowadzę tylko bar.
- Jak się pan nazywa?
- Busoni, Emilio Busoni.
- Co zjadł ten facet?
- Nic nie jadł. Wypił kawę. Jego przyjaciel zjadł... ale, gdzie jest jego przyjaciel?
- Odjechał, panie Busoni. Niech się pan o niego nie martwi. Siedzieli przy stoliku czy
przy ladzie?
- Stali tylko. Pili kawę, ten drugi facet wziął dużą kanapkę z wołowiną.
- Czy coś sobie przekazali? Gazety, paczkę, czy coś w tym rodzaju?
- Nie sądzę. Nie mogę jednak przysiąc - wzruszył ramionami.
- Nie podglądam klientów. Zbyt ciężko pracuję, proszę pana.
Murphy odwrócił się do lekarza.
- Gdzie go pan teraz zabierze?
- Będzie musiał pojechać do kostnicy w Arlington. Takie są przepisy.
- W porządku, pojadę z nim. Potrzebna nam będzie autopsja. Murphy podszedł do
samochodu. Peter opuścił szybę.
- Nie żyje. Wygląda to na atak serca. Wsiądę do ciężarówki, a ty dorwij tego buicka.
Niech chłopaki z laboratorium zajmą się nim. Nikomu nie pozwól zbliżyć się do wozu.
Zobaczymy się w Langley za kilka godzin.
*
Napis na biurku oznajmiał ”J. Shapiro”, za nim siedział pochylony mężczyzna.
Kiwając się powoli, spoglądał na dwóch mężczyzn po drugiej stronie biurka.
- Nie wiem, o co ci chodzi, Murphy. Chłopcy z laboratorium przetrząsnęli samochód.
Widziałeś ich protokół. Jest też specjalny raport na temat zawartości walizki. To też czytałeś.
Absolutnie nic, zero. Również sekcja potwierdziła, że facet zmarł na serce.
Grube, siwe brwi uniosły się, jakby zadając pytanie. Ściśnięte usta mówiły, że
marnuje się tu jego czas.
- Musi być jakieś wytłumaczenie, Joe.
- Oczywiście, że jest. Na wszystko jest wytłumaczenie. Lecz to wytłumaczenie ani
ciebie, ani mnie nie dotyczy. Masz wciąż kilkadziesiąt taśm z całodziennymi nasłuchami
trzech lub czterech rozgłośni. Masz stos gazet z całego kraju. No i co? Ci z medycyny
sądowej badali je pod mikroskopami, sprawdzali wywoływaczem, podczerwienią, kwarcem i
Bóg wie czym jeszcze. Dział szyfrów szukał kodów. Próbowali z nimi i ci z NSA, a wyniki są
ciągle takie same. Po prostu jakieś tam taśmy, jakieś tam gazety, nic więcej. Sprawdzali je
drukarze dyżurni każdej gazety. Stacje radiowe przesłuchiwały taśmy. Sprawdzali nawet
nagrania, porównując je z tymi, które trzymają dla FCC. Identyczne, z wyjątkiem rodzaju
użytej taśmy. Czego więc chcesz?
Spojrzał wpierw na jednego, potem na drugiego. W jego spojrzeniu dostrzec można
było łagodność i rozsądek, ale ramiona zdradzały zniecierpliwienie.
Mimo oznak irytacji, Murphy nie był jeszcze gotów się poddać.
- Co było na taśmach?
- Już mówiłem. Programy z całego dnia. Wiadomości, muzyka, cały ten chłam.
Posłuchaj ich zresztą.
- A stacje?
- WABC z Nowego Jorku, KNX z Los Angeles, WRC z Waszyngtonu i KMOX z St.
Louis.
- Gazety?
- Oto lista. Przeczytaj sam. - i rzucił mu pojedynczą kartkę papieru. Murphy
przeczytał dokładnie:
Abilene Reporter
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl