[ Pobierz całość w formacie PDF ]
//-->Ivy AlexandraStrażnicy Wieczności 04Smak ciemnościNieśmiertelny mężczyzna i śmiertelna kobieta rozdarci pomiędzy obowiązkiem apalącym mrocznym pożądaniem…Są potężni i wieczni. I spragnieni smaku krwi. Lecz przeznaczeniem każdego z nich jeststrzec niezwykłej kobiety. W jej obronie Strażnik Wieczności nie zawaha się przedniczym. I nie ulęknie się niczego - poza miłością…Dwa wieki temu jedna namiętna noc zmieniła życie nieśmiertelnego Cezara iśmiertelniczki Anny. Od tamtej pory Annę przepełnia nieziemska moc, której niepojmuje. Lecz Cezara nie spotkała już więcej – aż do dziś.Tamta noc kosztowała Cezara dwieście lat pokuty, ale jedna rzecz pozostałaniezmienna: wciąż pragnie Anny. Lecz wie, że jeśli się do niej zbliży, może ją zgubić nazawsze...PrologLondyn, 1814 rokSala balowa mieniła się kolorami. W świetle migocących świec dziewczęta spowite w satynę i jedwabwirowały w ramionach szykownych dżentelmenów. Wspaniały błysk biżuterii tworzył mieniącą siętęczę, która odbijała się w zawieszonych na ścianach lustrach.Bal był niezwykle elegancki, ale nie on przyciągał uwagę licznych gości.Ten zaszczyt należał do Conde Cezara.Poruszał się wśród tłumu z typową dla arystokracji rozbawioną arogancją. Wystarczyło, że uniósłszczupłą dłoń, a ludzie rozstępowali się niczym Morze Czerwone, robiąc dla niego przejście. Jednouwodzicielskie spojrzenie czarnych oczu skierowane do pań (i kilku panów) przeszywało ichdreszczem podniecenia.Panna Anna Randal mimo irytacji również poczuła to rozgorączkowanie, gdy ujrzała jego piękny,wyrzeźbiony profil. To doprawdy głupota, dżentelmeni tacy jak Conde nigdy nie zniżali się do tego,by zauważyć biedną, nic nieznaczącą pannę, która spędzała wieczory w ciemnym kącie.Tacy dżentelmeni widzieli tylko piękne, ponętne młode damy, które jak zwykle przyciągałynajwiększych drani.I właśnie dlatego Anna z niechęcią podążała za smukłą, elegancką postacią, gdy Conde opuścił salębalową i ruszył na górę szerokimi schodami. Jako uboga krewna podejmowała się każdegoniewdzięcznego zajęcia. Tego wieczoru jej przykrym obowiązkiem było pilnowanie kuzynkiMorgany, zafascynowanej dżentelmenami takimi jak niebezpieczny Conde Cezar. A ta fascynacjamogła się skończyć rodzinnym skandalem.Śpiesząc się, by nie stracić z oczu szczupłej męskiej sylwetki, Anna pospiesznie uniosła tani muślinspódnicy. Zgodnie z jej przewidywaniami na górze Conde udał się korytarzem prowadzącym doprywatnych pokoi. Taki rozpustnik nigdy nie uczestniczyłby w nudnym balu, nie umówiwszywcześniej potajemnej schadzki.Chciała się tylko upewnić, że to nie Morgana ma się z nim spotkać. Potem będzie mogła wrócić dociemnego kąta w sali balowej i obserwować tańczące panny.Wzdrygając się na samą myśl, Anna zatrzymała się, gdy śledzony przez nią mężczyzna wsunął sięprzez jakieś drzwi i zniknął.I co teraz?! Nie widziała Morgany, ale nie miała pewności, czy ukryta w pokoju nie czekała naprzyjście Conde Cezara.Przeklinając próżną i egocentryczną kuzynkę, która myślała tylko o swoich przyjemnościach, Annaruszyła naprzód i ostrożnie otworzyła ciężkie drzwi. Chciała tylko szybko zajrzeć i...Z jej gardła wyrwał się krzyk, gdy szczupłe palce złapały jej nadgarstek w zimnym i brutalnymuścisku, wpychając ją do ciemnego pokoju. Drzwi zamknęły się za nią.Rozdział 1Hol hotelu przy Michigan Avenue mienił się kolorami. W świetle żyrandola wpływowi mieszkańcyChicago kroczyli dumnie niczym pawie, sporadycznie spoglądając na okazałą fontannę na środku sali.Tam kilka hollywoodzkich gwiazdek pozowało do zdjęć z gośćmi za nieprzyzwoicie wysoką opłatą,która miała zostać przekazana na jakieś szczytne cele.Anna podobnie jak tamtego wieczoru nie mogła spokojnie usiedzieć w ciemnym kącie, patrząc jakConde Cezar arogancko chodzi po sali.Oczywiście od tamtego wieczoru minęło prawie dwieście lat, ale nie zestarzała się nawet o dzień(dzięki czemu sporo zaoszczędziła na operacjach plastycznych i siłowni) i nie była już tak nieśmiałą,strachliwą panną, która musiała błagać o kilka okruszków ze stołu ciotki. Tamta dziewczyna umarła wnocy, gdy Conde Cezar złapał ją za rękę i wepchnął do ciemnej komnaty.I bardzo dobrze.Może i jej życie było dziwne, ale Anna odkryła, że umie o siebie zadbać. Szczerze mówiąc, dobrze sięjej powodziło. Nigdy nie będzie już tą płochliwą dziewczyną, która nosiła nędzne suknie (nie mówiąco koszmarnych gorsetach).Nie oznaczało to jednak, że zapomniała o brzemiennej w skutki nocy. [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • angamoss.xlx.pl