[ Pobierz całość w formacie PDF ]
część I
Pijane Ŝycie
rano budzę się z kacem Ŝycia pragnę odejść
znam kilku potencjalnych samobójców
to nic Panie BoŜe -
mawiam
przecieŜ bywa i tak
Ŝe nas ratują
kiedy śnimy o miłości
która nie moŜe się spełnić
i wtedy powoli chlejemy wódę ćpamy wieszamy się
tak zwyczajnie na rurach w łazience
a później nas odcinaj ą jak pępowinę
i juŜ moŜemy modlić się do Boga którego zabrakło
jak Ŝycia jak wódy czy narkotyku
nie chcę pani Alicjo być psychotyczna
ale nie mam juŜ wyboru
schizo to teŜ Ŝycie
a jutro od nowa się uchleję codziennością
i obudzę się z kacem Ŝycia
amen
7 lipca 2002 roku
W ciągu ostatnich jedenastu lat byłam około trzydziestu pięciu razy w szpitalu psychiatrycznym
u doktora Mirka Sternalskiego w Częstochowie, ale o tym będzie inna ksiąŜka.
Pomiędzy szpitalami musiałam funkcjonować samodzielnie, to jest nie świrować, nie halucynować.
To było bardzo trudne.
Musiały wystarczyć jedynie niskie dawki prochów, ale to było niemoŜliwe. Na trzeźwo, no prawie
na trzeźwo, nie radziłam sobie ze światem. Czyli z sobą i tym, co przeŜywam. Ogoniasty czuwał
i namawiał umie do samobójstwa, a przecieŜ nie mogłam cały czas siedzieć za szpitalnymi kratami. To
było zbyt trudne, kiedy czułam, Ŝe oddział mnie draŜni i męczy, oznaczało to powrót do domu, ale
zawsze okazywało się, Ŝe dom teŜ był nie do uniesienia z Ogoniastym na karku, więc zabierałam go
w podróŜ po całym świecie albo zapijałam prochy alkoholem, wtedy Ogoniasty był łaskawy i nie
kazał na przykład wieszać się na linach w łazience.
Niedawno wyszła "Kokaina", pisałam ją w bardzo dziwnym stanie psychicznym po to, by przeŜyć
wbrew sobie i Bogu, na nieszczęście mnie samej, a komu na szczęście jeszcze nie wiem.
Jest upalnie, Tata juŜ nie Ŝyje, Mama gdzieś wyszła, wczoraj miałam dół i napisałam list do pani
Alicji, a wcześniej byłam u doktora Marka w przychodni. Ucieszył go nowy wiersz, mówił, Ŝe
przebiłam Wojaczka, a ja na to, by nie mówił mi takich rzeczy, bo Ogoniasty od razu podsunie
w domu pętlę, więc postanowiłam wytrzeźwieć i przyśniła mi się ta ksiąŜka.
Dzisiaj jeszcze nie wzięłam prochów, a byłam przez ostatnie dwa tygodnie w ciągu alkoholowym
z prochami, które wywołują przyjemne wraŜenie, Ŝe nie istniejesz tu i teraz, jakby nie było rur
w łazience czy halucynacji, ale Ogoniasty jest zawsze, a poza tym nie mam zamiaru się go pozbywać.
czerwiec 2002
Kiedy mam nakaz samobójstwa, kiedy przestaję kontrolować, ile prochów wzięłam i zapiłam
wódą, kiedy wydaje mi się, Ŝe mogę skończyć, podświadomość robi mi brzydki kawał i zsyła nowy
pomysł na ksiąŜkę. Nie wiem, kto jest tak okrutny, Bóg czy ja sama? Tak naprawdę jeszcze się tam
nie wybieram.
Mam juŜ wiernych czytelników, którzy wespół ze mną zamartwiają się i przeŜywają moje słowa
wydrukowane przez Ŝyczliwych wydawców. Sława powoli mnie osacza, ale przecieŜ zawsze moŜna
wziąć dodatkowego psychotropa i zapić. Wtedy świat nie istnieje.
śycie bez obowiązków i przeszłości zaczyna mi się podobać, ale nie podoba się mojej wątrobie, sercu
i mózgowi. Nagle stwierdziłam, Ŝe miewam zaburzenia świadomości, inni mówią o sytuacjach,
w których uczestniczyłam, a tego nie pamiętam. PrzecieŜ wszyscy nie mogą kłamać... Trochę się tego
wystraszyłam, zmniejszyłam ilość prochów o połowę i wytrzeźwiałam, przestając chlać. I w końcu
pojechałam na XXX Noc Poetów do Krakowa, a nie widzieli mnie tam chyba ze cztery lata. Nie
wiem, czy dobrze robiłam, odzyskując na tę noc trzeźwość, czas pokaŜe, ale przynajmniej zaistniałam
jako poetka, i choć sława nie była mi potrzebna. Na szczęście w swoim mieście byłam na ulicy
anonimowa, nikt nie znał mojej twarzy z telewizji, bo nie zgadzałam się na jej odkrycie. Odrzucałam
wszelkie propozycje wystąpienia na forum publicum. Co za ulga, mogłam po prostu wyłączyć telefon
i nie odpowiadać na listy.
Moja epopeja psychiatryczna, która zaczęła się jedenaście lat temu, chyba się skończyła, ale była
niemoŜliwa bez wódy i prochów.
Gdzie było moje ja, tego nie wiem. Chyba przy maszynie do pisania.
Czasami byłam Bogiem. Nie odpowiadał mi jednak stan nieustannej wszechmocy, wolałam być
Basią, która pisze o swoich fantazjach i marzeniach.
Pani Alicja próbowała ze mnie zrobić kobietę. Mam nadzieję, Ŝe do tego nie dojrzeję, choć
przecieŜ u łóŜku z facetem stawałam się kobietą, a moŜe, na czas oŜywczego orgazmu, dzikim
zwierzęciem. Byłam uzaleŜniona od chwili narodzin.
Od urodzenia byłam z Ogoniastym, który namawiał mnie do samobójstwa.
Dzisiaj sen przyjemnie mnie zaskoczył, zastanawiałam się, jak przeŜyć do wieczora bez prochów, a tu
proszę, jest wyzwanie skłaniające do trzeźwości, okrutnej trzeźwości, bo przecieŜ wolałabym walnąć
sobie kielonka i zawisnąć w uczuciach do świata.
Jak błogo jest po prochach, oczywiście do chwili, kiedy nie rozpada się wątroba. Bez wątroby Ŝyje
się siedemdziesiąt dwie godziny, tak przynajmniej uczono na studiach psychologicznych.
Teraz, na szczęście, mam zakaz wykonywania zawodu psychologa i bardzo dobrze, przynajmniej
nikogo nie skrzywdzę swoimi koncepcjami na temat Ŝycia.
KsiąŜkę moŜna przeczytać lub nie, słowo rzucone w twarz niekiedy zabija i nie pozostawia cienia
szansy na odcięcie pętli.
Przestałam ostatnio pisać dziennik, a przecieŜ dzięki niemu powstały "Pamiętnik narkomanki"
i "Schizofreniczka". Zatarły się granice między tym, co pisane, a tym, co przeŜywane.
Przez ostatnie dziesięć lat byliśmy z Tatą najlepszymi kumplami, bardzo cierpiał, kiedy
odchodziłam do psychiatryka, ale zawsze był, teraz nagle...
Jeszcze nie potrafię o tym mówić czy pisać, to na razie nikomu niepotrzebne. Piszę za to tomik
Jemu poświęcony. Tylko On zawsze był ze mnie dumny... Płakać mi się chce.
Nie wiem, doprawdy nie wiem, ale czuję, Ŝe muszę pisać, zanim rozwali się wątroba.
Przez te lata w moim Ŝyciu zaistniało wiele osób, waŜnych osób, ale przyjaciele woleli moje ksiąŜki
niŜ mnie. MoŜe kogoś krzywdzę, bo pani Alicja zdecydowanie wolała usłyszeć, niŜ przeczytać.
I BoŜena się o mnie modli. Nie ma juŜ naszego Michałka. Bóg tak chciał.
Udało mi się przeŜyć gruźlicę płuc, ale to nic nie oznacza, moŜe jedynie to, Ŝe naleŜę do
wybrańców Boga. Zaczęło się od uratowania mnie z próby samobójczej, na tyle powaŜnej, Ŝe prawie
udanej, ale nie liczyłam się z siłami współczesnej medycyny, a takŜe Boga. MoŜe przede wszystkim
Jego. Sama wyznaczyłam sobie datę śmierci wbrew Jego zamysłom. Dostałam od psychiatry oŜywcze
prochy i nakaz Ŝycia, mając jedynie zapał do pisania.
Przez trzy, cztery miesiące męczyłam się na wolności, by kolejne trzy spędzić w szpitalu
psychiatrycznym. I tak przez dziesięć lat. Wolność była zmorą, którą trzeba było przetrwać. Chcę
umrzeć, wyznaczam kolejne kresy swego bytowania na ziemi. W końcu zrozumiałam, Ŝe nie zaleŜy to
ode mnie, więc zamiast zawisnąć, usiadłam jak zwykle do maszyny do pisania.
"Kokaina" jest w księgarniach w całej Polsce.
Dziesięć lat temu postanowiłam, Ŝe w ciągu dziesięciu lat napiszę dziesięć ksiąŜek, choćbym
miała
pakt z diabłem. Napisałam je bardziej z boską pomocą. Nie pamiętam, co czułam pisząc
„Kokainę", za to doskonale pamiętam, co czułam pisząc „Schizofreniczkę”.
Tej nocy, po zmniejszeniu dawki prochów, przyśniła mi się ta ksiąŜka wraz z trafnym tytułem.
Muszę jedynie nie dać się wciągnąć w rozmyślania o innych, skupić się na tekście, gdy inni zmuszają
mnie, bym uczestniczyła w jakiś sposób w ich Ŝyciu.
Jestem gotowa na twórczą izolację, dopóki nie skończę. Inni jak zwykle pewnie tego nie
zrozumieją, ale to mi nie przeszkadza. KtóŜ zrozumie kobietę, w dodatku poetkę.
Zagłuszałam lęk.
Znany mi filozof ma inną koncepcję powstawania lęku, ale zapominam o tym, bo kto by się
przejmował wyznaniem chorego na nienawiść psychopaty.
To lato naleŜy tylko do mnie.
Po powrocie z psychiatryka poczułam, Ŝe jeden z psychotropów ma niesamowite działanie na tę
część mego umysłu, która pozwala na samodręczenie. W końcu się wyzwoliłam. Tak było po
kokainie, ale teraz czułam, Ŝe świat naleŜy do mnie.
KsiąŜki sprzedawały się jak dziwki i miałam kasę na swobodne przetrwanie.
Domagano się spotkań autorskich, wywiadów, były recenzje, o których nawet nie wiedziałam.
Dziennikarskie hieny pozwalały sobie na zbyt wiele, na spotkaniach autorskich padały dziwne pytania,
na które nie miałam ochoty odpowiadać.
W końcu z tym skończyłam. Mają ksiąŜki, niech się Ŝywią. Status poetki i pisarki zadziwiał takŜe
mnie. N
A
początku nie mogłam pojąć, jakim fenomenem jest sława. LeŜy ona w naturze ludzkiej, jako
psycholog powinnam się wcześniej zorientować. Tylko rodzina mnie nie uznawała, dla nich byłam
wciąŜ biedną Basią, którą trzeba się opiekować, ratować z tarapatów, kiedy zaćpała czy zapiła. Moje
pobyty w psychiatryku były dla nich kompletnie niezrozumiałe, ale nikt nie pytał o przyczynę.
W naszej rodzinie istniała zmowa milczenia, tylko ja, poprzez swe ksiąŜki, ujawniałam tajemnicę
rodziny. Ale i o tym się nie mówiło.
Nawet moi przyjaciele nie pytali. Pytali za to czytelnicy, ale nie miałam ochoty opowiadać.
Spotkanie z drugim człowiekiem było kaźnią, mogłam jedynie rozmawiać z doktorem Markiem
i panią Alicją. Pisywałam listy do róŜnych osób, ale nigdy ich nie wysyłałam.
Pisywałam scenariusze mego istnienia, które, ku memu zdziwieniu, się sprawdzały. Na ziemię
sprowadzali mnie terapeuci.
PrzecieŜ dla innych pisywałam listy, wiersze, poematy, o których dowiadywali się zwykle
z ksiąŜek. Najczęściej spotykaliśmy się w dniu moich imienin. Ale i to rozwiązałam. Nie pytajcie,
w jaki sposób. Jestem tylko człowiekiem. Po prochach i wódzie byłam za szybą.
Mogłam teraz zamienić szkodliwe nałogi w nałóg pisania. To zdecydowanie zdrowsze, ale zabiera
przyjaciół przyjaciół sen.
Wybacz, Jerzy, ale teraz nie mogę odpisać na Twój list. Jesteś wspaniałym człowiekiem i poetą,
podobnie się zapętlamy, tylko Ŝe ja czasami zdrowieję.
Psychotropa trzeba było przyjmować coraz więcej, ale zdobywałam go legalnie, przepisywali go
lekarze w dobrej wierze i dzięki nim jeszcze Ŝyję.
Nie, nie oszukiwałam. Pragnęłam pomocy, bo znowu przekraczałam granicę.
Z doktorem Markiem gadałam o Ogoniastym, psychiatrii, psychologii, filozofii i poezji.
I przemówiłam do pani Alicji. Nie wiem, być moŜe za duŜy cięŜar na nią kładę. A poza tym jeszcze
nie napisałam testamentu.
Próbowałam go napisać, nawet doktor Marek dał mi zaświadczenie, Ŝe w danym dniu jestem
poczytalna, ale Ŝaden z notariuszy, do których poszłam, nie podjął ryzyka. Po prostu nie potrafiłam go
napisać.
Teraz, kiedy jestem trzeźwa, na pewno bym tego nie zrobiła.
Dlaczego? Bo chcę Ŝyć!
Dopuszczam do siebie nieznane dotąd emocje, lecz wiem, Ŝe w moim pokoju są narkotyki, prochy
i wóda. Ale to nic nie znaczy.
Jest takŜe maszyna do pisania. Świat przepływał przez moje ramiona. CóŜ, mogłam się ratować sama
lub zostać ubezwłasnowolniona. Od dziecka sama decydowałam o swoim losie. Bóg się tylko
przyglądał.
Dziesięć lat, dziesięć ksiąŜek, sława i potępienie. Musiało starczyć na kolejny krok w Ŝycie.
Niestety, bywałam bardzo nieodpowiedzialna, ale to Ogoniasty testował moją wytrzymałość. Chyba
nigdy go nie zawiodłam. Kiedyś za duŜo wypiłam, leŜałam na torach tramwajowych i zastanawiałam
się, co będzie gorsze, powrót do domu czy śmierć pod tramwajem. W końcu ktoś się ulitował i mnie
podniósł...
Powroty do Mego Królestwa teŜ bywały niebezpieczne. Czy trzeźwość jest w ogóle do
wytrzymania? Na początku dobierałam po trzy prochy i stawałam się boska dla siebie i ludzi. Ale gdy
ich działanie mijało, mogłam jedynie zawisnąć.
Ogoniasty czuwał.
Minęło dziesięć lat, a ja się znowu zapętliłam.
Łapie mnie dół, to normalne po wyŜu, w jakim byłam kilka dni temu w Krakowie, ale trzeba
przełamać myślenie ćpuna i alkoholika i napisać, Ŝe nie wszystko jest jeszcze do dupy. Nad poetami
przeklętymi mam tę przewagę, Ŝe Ŝyję.
Jak na zawodowego psychologa wiem za duŜo, ale od czego są prochy i wóda. Jesień powitam
w nowym wcieleniu.
Mam nadzieję, Ŝe zboczeńcy nie podniecają się "Kokainą".
Odszedł jedyny męŜczyzna, który naprawdę mnie kochał. Hm, trzeba się na trzeźwo rozejrzeć.
Ale jeszcze nie teraz. Całe Ŝycie tęskniłam w niepokoju. Bywam normalna, ale nie moŜna mi
zaufać. To bardzo niebezpieczne.
Mam niesamowitą broń w rękach - znajomość duszy drugiego człowieka. Dlatego lepiej dla świata,
kiedy piszę kolejną ksiąŜkę, bo wtedy staję się bezbronna.
Czasem myślę, Ŝe kiedyś coś walnie w naszą planetę i będzie po wszystkim. A moja Mama jako
fizyk i astronom to potwierdza.
Bardzo chcę, by przeczytała tę ksiąŜkę.
Jerzy, poeta warszawski, twórca Hybryd, przejmował mnie swoim widzeniem świata i poetycką
bezsilnością, ale nie mogłam mu juŜ pomóc. KaŜdy odchodzi samotnie, a on się tam powoli wybiera.
Zawsze jednak mogę go przytulić w wierszu.
Nie jestem teraz w stanie spotykać się z kimkolwiek. Oprócz wtorku i czwartku. Przede mną długi
weekend, więc nie zawracajcie mi głowy jakimiś głupstwami typu jedzenie czy rozmowa telefoniczna.
śyję, umieram, zmartwychwstaję. Memu spowiednikowi by się to nie spodobało. Tyle razy Bóg
mnie rzucał na kolana, a ja zawsze odchodzę od konfesjonału z niepokorną duszą.
MoŜe kiedyś, kiedy utracę wszystko jak Sted, zastanowię się nad tym.
Ciemność przecieŜ dopiero przede mną.
JuŜ tam byłam, ale to historia z innej ksiąŜki. Czasami wydaje się, Ŝe za duŜo przeŜyłam,
poznałam, ale zawsze chodzi o jedno. Domyśl się, Czytelniku.
"Pamiętnik narkomanki" Ŝył swoim Ŝyciem, wznawiany, poszerzany, budził przeraŜenie i zachwyt.
Byli i tacy, którzy nazywali branie gównem, ale gówno było w nich samych.
Tym sposobem zostałam etatową narkomanką kraju. Chyba teraz zostanę prostytutką, ale to się nie
wyklucza. śyję po kawałku w róŜnych ludziach i zdaje się, Ŝe to właśnie oznacza wieczność.
Podczas Nocy Poetów w Krakowie chyba się zakochałam. A mówiłam ci, Rosiek, byś nie
opuszczała miasta.
Jestem w "Who is Who", ale miasto o tym jeszcze nie
wie. ZŜarłoby ich. Docenił mnie
Cambridge. To sława na cały świat. Próbowano nakręcić o mnie film dokumentalny, ale się nie
zgodziłam.
Teraz, gdy mam za sobą śmierci kliniczne, samozagłady w ksiąŜkach, kiedy istnieję inaczej, chociaŜ
w otchłani nałogu, mogę powiedzieć, Ŝe nie warto się zabijać, ale dla mnie śmierć była wszystkim.
Być moŜe pójdę do piekła, ale to mi wcale nie przeszkadza, lubię ciepło.
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Home
- Aldous Huxley - Nowy wspaniały świat, Książki, Nowy wspaniały świat, Wersja e-book
- Aldiss Brian W. - Non stop, KSIĄŻKI, E-book, Aldiss Brian
- Aldiss Brian W. - Swastyka, KSIĄŻKI, E-book, Aldiss Brian
- Alistair MacLean - Wiedźma Morska, KSIĄŻKI, E-book, Alistair MacLean
- Alistair MacLean - Czas zabójców, KSIĄŻKI, E-book, Alistair MacLean
- Aldiss Brian W. - Judasz tańczył, KSIĄŻKI, E-book, Aldiss Brian
- All I Want for Christmas by Nora Roberts, Book Collection of Nora Roberts (J.D. Robb)
- Alistair MacLean - Cykl-Działa Nawarony (1) Działa Nawarony, E-book'i
- Aldiss Brian W. - Mroczne lata swietlne, KSIĄŻKI, E-book, Aldiss Brian
- Alfred Hitchcock - Jak w komiksie, Lubie czytac, Hitchcock Alfred
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- aceton.keep.pl